6 kwietnia 1990 roku przestała istnieć Milicja Obywatelska [NASZE WIDEO]

2024-04-05 16:36 aktualizacja: 2024-04-05, 22:38
Pacyfikacja przez ZOMO niezależnej manifestacji solidarnościowej na Starym Mieście. Ulica Świętojańska na wysokości bazyliki archikatedralnej św. Jana Chrzciciela. Fot. PAP/Teodor Walczak
Pacyfikacja przez ZOMO niezależnej manifestacji solidarnościowej na Starym Mieście. Ulica Świętojańska na wysokości bazyliki archikatedralnej św. Jana Chrzciciela. Fot. PAP/Teodor Walczak
6 kwietnia 1990 roku rząd Tadeusza Mazowieckiego przeprowadził w Sejmie kontraktowym pakiet ustaw znoszących MO i SB. W ich miejsce powołano Policję i Urząd Ochrony Państwa. Milicja Obywatelska i bezpieka zostały powołane w 1944 roku, gdy na terytorium Polski weszła Armia Czerwona.

Z okazji rocznicy transformacji Milicji Obywatelskiej w Policję dla PAP wypowiedział się generał Adam Rapacki. Jego zdaniem choć transformacja odbywała się bez weryfikacji kadr, a milicjanci płynnie przeszli do służby w policji, to zmiana mentalności w nowopowstałej formacji trwała latami. “To był proces, gdzie trzeba było uświadomić policjantom, że służą narodowi, obywatelom, nie ma przewodniej roli jednej partii, a służymy ludziom” - powiedział. “Trzeba było uświadomić, że nie jesteśmy władzą, a jesteśmy instytucją służącą i pomagającą ludziom” - dodał.

Generał podkreślił także wagę doświadczeń nabytych przez polskich policjantów na początku lat 90 w czasie współpracy z zachodnimi policjami. “Tam czerpaliśmy najlepsze wzorce, najlepsze doświadczenia z ich pracy” - powiedział.

“Nastąpił potężny wzrost przestępczości na przełomie lat 80, 90, zaczęły pojawiać się nowe zjawiska i policja z nimi skutecznie radzić” - powiedział generał Rapacki. “Dzisiaj mamy kraj zdecydowanie bezpieczniejszy, niż to było w latach 90, 80” - stwierdził.

W sprawie wypowiedział się także podinspektor Krzysztof Balcer. “Służę już ponad 38 lat, więc zaczynałem od milicji. W tamtych czasach po pierwsze uczyłem się zawodu, a później byłem dzielnicowym i nie odczuwałem niechęci społeczeństwa i ludzi, z którymi się spotykałem” – powiedział. “Może to dlatego, że to jest też kwestia odpowiedniego podejścia do służby i do wykonywanych obowiązków” - dodał.

Jak wspomina, praca milicjanta diametralnie różniła się od tej w obecnej policji. “Oczywiście wszystko było inne. Wtedy jeździliśmy nyskami, które nazywano sukami. Ci lepsi dostawali duże fiaty i polonezy. Dzisiaj jeździmy zupełnie innym sprzętem. Dzisiaj na każdym rogu ulicy są kamery, które pomagają nam w pracy. Wówczas tego nie było. Nie było telefonów komórkowych, nie było laptopów, nie było komunikacji elektronicznej” - zaznaczył.

“Kiedy milicja przekształciła się w policję, to wydawać by się mogło, że nastawienie społeczeństwa powinno się zmienić, bo przecież milicja była tym organem, takim znienawidzonym i postrzeganym jako organ służący partii, choć mówiono nam, że my służymy narodowi” - powiedział podinspektor.

“Kiedy stałem się policjantem, jakby z automatu przekształciłem się w policjanta, razem z koleżankami i kolegami ponad 25 lat ciężko pracowaliśmy na to, żeby zdobyć zaufanie społeczeństwa, i to się udało” - podkreślił.

Z okazji rocznicy dla PAP wypowiedział się także polityk i działacz społeczny Piotr Ikonowicz. “Oni (milicjanci – PAP) byli zawsze zdumieni, bo ja jestem socjalistą i uważałem, że oni tutaj robią jakąś szopkę zamiast socjalizmu, bo jak się buntują robotnicy, to oni do ich strzelają, zamiast się cieszyć, że nareszcie władza należy do ludu” - powiedział.

Jego zdaniem między Milicją Obywatelską a Służbą Bezpieczeństwa istniał konflikt. “Pamiętam, że jak byliśmy internowani na Białołęce to np. straż więzienna bardzo się cieszyła, jak myśmy odmawiali pójścia na rozmowy z SB. To samo milicja, także to też było tak, że taki zwykły milicjant to jednak uważał, że on powinien łapać złodziei i Służba Bezpieczeństwa to było coś gorszego” - dodał.

Według Ikonowicza “bardzo wielu, że tak powiem, wykonywało te rozkazy, bez wielkiej chęci i myślę, że w swojej masie to oni byli potrzebni, no była potrzebna jakaś służba porządkowa i to upolitycznianie zadań milicji niekoniecznie im się podobało”. Stwierdził także, iż w przypadku ZOMO sytuacja była inna, gdyż “to były chłopaki, którym dawali narkotyki, degenerowano z rozmysłem”. “Tak jak mówi piosenka, krwi się zachciało słupskim bandytom, to jest to ZOMO, które rzeczywiście się niechlubnie zapisało” - podsumował. (PAP)

kgr/