Chiny zmusiły setki tysięcy Ujgurów do pracy w fabrykach. Pretekst - redukcja ubóstwa

2023-10-30 09:46 aktualizacja: 2023-10-30, 11:54
Ujgurzy Fot. PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS
Ujgurzy Fot. PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS
Chińskie władze zmuszały setki tysięcy Ujgurów z Sinciangu do pracy w fabrykach z dala od swoich domów, usprawiedliwiając to kampanią redukcji ubóstwa i bezrobocia – oceniła amerykańska Fundacja Pamięci Ofiar Komunizmu (VOC), opisując nowe badanie dotyczące tego zagadnienia.

Badanie autorstwa pracującego w VOC niemieckiego antropologa Adriana Zenza opublikowano w czasopiśmie "Central Asian Survey". Dotyczy ewolucji rządowego programu "łagodzenia ubóstwa poprzez transfery robotnicze" w regionie Sinciang na zachodzie ChRL. Pekin odrzuca międzynarodowe oskarżenia o prowadzone na szeroką skalę prześladowania Ujgurów.

Zenz ocenił, że w Sinciangu funkcjonuje system przymusowego kierowania do pracy Ujgurów i innych muzułmanów zwalnianych z obozów internowania, nazywanych przez władze ośrodkami szkolenia zawodowego, a równolegle do niego – także program transferów "nadmiarowych robotników" ze wsi do fabryk.

"Z perspektywy socjologicznej programy pracy przymusowej w Sinciangu mogą być postrzegane jako wysiłki uzupełniające w celu indoktrynacji i przekształcenia etnicznych rolników (nie-Chińczyków Han) w posłusznych robotników przemysłowych w ramach państwowego projektu asymilacji opartego na przymusowej przebudowie społecznej" – napisano w artykule.

"Obydwa programy tworzą siłę roboczą, która jest znacznie tańsza niż pracownicy z grupy Chińczyków Han ze wschodu kraju, oraz napędzają integrację regionu z globalnymi łańcuchami dostaw" – ocenił autor badania.

Według Zenza zwrot w kierunku bardziej przymusowej mobilizacji pracowników zbiegł się w czasie z mianowaniem w 2016 roku Chena Quanguo na sekretarza Komunistycznej Partii Chin (KPCh) w Sinciangu, czyli de facto najważniejszego urzędnika w tym regionie, a także z masowymi zatrzymaniami w obozach internowania na początku 2017 roku.

W pięcioletnim planie z maja 2017 roku przyjęto nową koncepcję "łagodzenia ubóstwa poprzez program transferów robotniczych". Oceniono w nim, że wśród ubogiej ludności regionu "skłonność i zdolności do pracy i zatrudnienia są niewystarczające", dlatego zapowiedziano "stymulację wewnętrznej motywacji" mieszkańców, "wykorzenienie" przestarzałego sposobu myślenia oraz "wyleczenie ignorancji"

Według VOC Ujgurzy, którzy odmawiali przydzielonej im pracy, mogli być zatrzymywani w obozach.

"KPCh używała siłowych zatrzymań jako jednej z metod karania za niepodporządkowanie się programom. (...) Jedną kobietę zatrzymano za 'ekstremalne myśli religijne' po tym, jak odmówiła przyjęcia zorganizowanej przez rząd pracy w fabryce, ponieważ musiała zajmować się dwojgiem małych dzieci i starszymi teściami" – powiedział Zenz.

Badacz podkreślił przy tym, że przyspieszeniu państwowych transferów robotniczych towarzyszyło coraz bardziej drastyczne ograniczanie możliwości dobrowolnej migracji i podjęcia samodzielnie wybranej pracy.

Autor zwrócił uwagę na relacje świadków, sugerujące, że osoby poddane transferom robotniczym nie mogły na własną rękę opuszczać miejsc zakwaterowania. Z dokumentów wynika natomiast, że również transfery pracowników z obozów internowania często przedstawiane były przez lokalne władze w kontekście redukcji ubóstwa. W niektórych przypadkach krewni zatrzymanych musieli pracować w fabrykach, by ich bliscy "szybko wyszli" na wolność – podkreślił Zenz.

W jednym z powiatów w Sinciangu transfery dotyczyły w znacznym stopniu kobiet, które wcześniej często podawały konieczność zajmowania się dziećmi i starszymi krewnymi jako powód braku zatrudnienia. W odpowiedzi państwo stworzyło scentralizowane programy opieki nad dziećmi i seniorami, a przy wiejskich fabrykach powstawały żłobki, które miały "uwolnić" kobiety, by mogły pracować – zwrócił uwagę badacz.

Zachodni eksperci od dawna krytykują komunistyczne władze Chin za ich politykę asymilacji Ujgurów i innych mniejszości w Sinciangu. Władze USA zarzuciły Chinom "ludobójstwo" w tym regionie i wraz z Wielką Brytanią, UE i Kanadą nałożyły sankcje na chińskich urzędników, którym przypisano odpowiedzialność za "poważne pogwałcenia praw człowieka" w Sinciangu.

Chińskie władze zaprzeczają, że w Sinciangu dochodzi do prześladowań. Według nich stanowcza kampania jest konieczna, by uchronić region przed terroryzmem, separatyzmem i islamskim ekstremizmem. Twierdzą również, że od 2017 roku w Sinciangu nie doszło do żadnego zamachu terrorystycznego. (PAP)

kno/