Dworczyk przed komisją o wykorzystywaniu w KPRM prywatnej skrzynki mailowej

2024-02-05 14:17 aktualizacja: 2024-02-06, 07:46
Były szef KPRM Michał Dworczyk podczas przesłuchania przez sejmową komisję śledczą Fot. PAP/Paweł Supernak
Były szef KPRM Michał Dworczyk podczas przesłuchania przez sejmową komisję śledczą Fot. PAP/Paweł Supernak
Mogły się zdarzyć takie sytuacje, że w związku z pandemią i pracą zdalną korzystaliśmy w KPRM również ze skrzynek prywatnych; było to zgodne z prawem - mówił b. szef KPRM Michał Dworczyk przed komisją śledczą, pytany o wykorzystywanie prywatnej skrzynki mailowej do celów służbowych.

Na wstępie przesłuchania przed komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych Dworczyk był pytany czy chce skorzystać z prawa do swobodnej wypowiedzi. "Przeszła mi taka myśl, ale wiem, że dla niektórych z państwa może stanowić to problem, w związku z tym proponuję, żebyśmy od razu przeszli do przesłuchania" - oświadczył Dworczyk.

Przewodniczący komisji śledczej Dariusz Joński (KO) nawiązując do wcześniejszych zeznań byłego wicepremiera Jarosława Gowina, pytał, czy mail ówczesnego wiceszefa MAP Artura Sobonia był prawdziwy. Chodziło o maila, w którym negatywnie odnosił się on do wyborów korespondencyjnych i że druga tura wyborów nie może się odbyć w ciągu 14 dni ze względów technicznych.

Dworczyk przypomniał, że na jego skrzynkę mailową dokonano ataku hakerskiego i że mail, cytowany przez Gowina zapewne pochodził z rosyjskiego portalu Poufna rozmowa. "Jeżeli chodzi o pańskie pytanie, to muszę odpowiedzieć, że niestety nie wiem czy ten mail jest prawdziwy, czy nie jest prawdziwy. Ja sobie nie przypominam tego maila" - zaznaczył.

"Czy on jest prawdziwy? Odpowiadam: nie wiem. Czy został wysłany do mnie? Odpowiadam: nie przypominam sobie" - doprecyzował Dworczyk.

Joński pytał też byłego szefa KPRM czy wykorzystywał prywatną skrzynkę mailową do celów służbowych w czasie wyborów korespondencyjnych. "Mogły się zdarzyć takie sytuacje, że w związku z pandemią i pracą zdalną korzystaliśmy, pracując w KPRM, również z wykorzystaniem skrzynek prywatnych. Jest to w ramach obowiązującego prawa dopuszczalne" - zaznaczył.

"Było to zgodne z prawem, żeby, zwłaszcza w sytuacji pandemii używać prywatnej skrzynki do korespondencji. Wtedy - jak państwo pamiętacie - bardzo dużo osób było na pracy zdalnej, wtedy się dopiero uczyliśmy funkcjonować w sytuacji pandemii. I to było dopuszczalne. Zresztą byłbym zobowiązany, gdyby pan przewodniczący wskazał przepis, który tego zabrania, bo może się mylę" - dodał polityk PiS.

"To coś nieprawdopodobne. Pracownicy wysyłali do pana na prywatną skrzynkę informacje i decyzje dotyczące ogłoszenia wyborów, a pan mówi, że jakieś obce służby wdarły się do pana skrzynki, która była niezabezpieczona. Bardzo ciekawe" - komentował Joński. "Mam tylko jedną uwagę, jeśli pan przewodniczący pozwoli. To pan to mówi, nie ja" - ripostował Dworczyk.

"Jeśli pan chce nam powiedzieć, że przygotowanie wyborów korespondencyjnych powinno się tak odbywać, że najważniejsze decyzje są wysyłane na prywatną skrzynkę, niezabezpieczoną, to ja się z tym nie zgadzam, ale to jest pana opinia" - odparł szef komisji śledczej. "Ja tylko powtarzam pytanie, jeśli pan zna przepis, który został złamany będę zobowiązany za podanie tego przepisu. Jeśli pan chce rozmawiać o konkretnej korespondencji, to bardzo proszę, jestem gotowy" - odpowiedział Dworczyk.

Były szef KPRM został następnie zapytany czy to on rekomendował ówczesnemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu podpisanie decyzji polegającej na zleceniu Poczcie Polskiej przeprowadzenie wyborów i druku kart Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych.

"Tak, przedłożyłem Prezesowi Rady Ministrów dwie decyzje administracyjne, o których pan mówi do podpisania" - przyznał Dworczyk.

Joński zwrócił uwagę, że przed podjęciem decyzji przez premiera, Dworczyk otrzymał na maila dwie opinie - Prokuratorii Generalnej i dyrektor departamentu prawnego w KPRM Magdaleny Przybysz. Szef komisji powiedział, że Przybysz wskazuje w opinii, co może grozić premierowi jeśli podpisze tę decyzję. "Czy pan pokazał premierowi te dwie opinie przed podpisaniem tej decyzji" - pytał Joński.

"Te opinie jak pan nazywa, a były to tak naprawdę stanowiska (...) dotyczyły projektu decyzji administracyjnej. Kłopot polega tylko na tym - z pańskiego punktu widzenia, jak sądzę - że te stanowiska dotyczyły nie tej decyzji, którą podpisał pan premier Mateusz Morawiecki, tylko projektu nadesłanego z Ministerstwa Aktywów Państwowych. Więc może to wyjaśnijmy" - odpowiedział Dworczyk.

"Premier nie podpisywał decyzji, których dotyczyły te stanowiska omawiane przed chwilą przez pana. Czy to jest wyraźnie i zrozumiale przedstawione przeze mnie?" - mówił polityk PiS. "Widzę, że tu jest kłopot ze zrozumieniem, a to jest dosyć prosta sprawa" - dodał Dworczyk.

Joński pytał też świadka jaki jest sens zamawiania opinii prawnych po podjęciu decyzji przez premiera. Dworczyk wskazał, że opinie były zlecane i otrzymywane ustnie.

"Ze względu na presję czasu w jakiej wtedy się znajdowaliśmy te opinie były zamawiane ustnie i ustnie zostały przekazane" - powiedział. Natomiast - jak dodał - post factum wpłynęła forma pisemna. "Można to zweryfikować przesłuchując dyrektor generalną" - wskazał.

"Mamy sytuację taką, że mamy dwie opinie z KPRM, od waszego pracownika i z Prokuratorii Generalnej negatywna, państwo zamawiacie post factum następną. Wszystko się odbywa de facto 'na gębę' i na prywatne maile i pan chce nam powiedzieć na komisji, że wszystko było w porządku, że tak się powinno wybory korespondencyjne przygotować?" - pytał Joński. "Pan udaje dzisiaj Greka i mówi, że wszystko jest w porządku" - mówił polityk KO.

"Dzisiaj proszę państwa możecie mówić, że to nieodpowiedzialne, że nie tak powinna funkcjonować administracja i ja państwa nawet rozumiem, tylko pamiętajcie w jakiej działaliśmy sytuacji. Działaliśmy w sytuacji pandemii, pracy zdalnej, w sytuacji ekstraordynaryjnej, takiej, z którą nie musiał się nikt wcześniej mierzyć od kilkudziesięciu lat" - zauważył Dworczyk.

Dworczyk: premier podpisał decyzję zlecającą przygotowanie wyborów korespondencyjnych Poczcie Polskiej

Dworczyk był pytany przez przewodniczącego komisji śledczej Dariusza Jońskiego, dlaczego premier zlecił Poczcie Polskiej przeprowadzenie wyborów, a nie PKW.

"To wynikało z wcześniejszych decyzji. Teraz wchodzimy tutaj w zakres spekulacji (...) pan mnie pyta o rzeczy, które były poza zakresem moich kompetencji, więc mogę odpowiedzieć to, co mi się wydaje w tej sprawie, a nie o faktach. Wydaje mi się, że dlatego, że jedynie Poczta Polska dysponowała takim aparatem, dzięki któremu można było te wybory przeprowadzić" - odpowiedział polityk.

Szef komisji śledczej pytał też, czy świadek podziela opinię byłego szefa MAP Jacka Sasina, który stwierdził, że odpowiedzialność za wydanie decyzji o powierzeniu przeprowadzenia wyborów Poczcie Polskie i PWPW ponosi ówczesny premier Morawiecki.

Dworczyk poprosił o konkretny cytat z Sasina, gdyż - jak zaznaczył - "mówimy o sprawach bardzo wrażliwych i delikatnych zarówno merytorycznie, jak i politycznie".

Po przepychankach słownych Joński przytoczył zeznanie Sasina. "Zapytałem pana Sasina, kto zdecydował, że przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych zostanie powierzone Poczcie Polskiej. Sasin: Prezes Rady Ministrów. Czyli? Sasin odpowiada: premier Mateusz Morawiecki". "Czy pan również tak uważa, jak wicepremier Jacek Sasin?" - pytał Joński, zwracając się do Dworczyka.

"Prezes Rady Ministrów podpisał decyzję administracyjną zlecającą działania przygotowawcze Poczcie Polskiej" - odpowiedział Dworczyk.

Przemysław Czarnek pytał Dworczyka o wpis Jońskiego na portalu X: "Dworczyk, dociśnięty, potwierdził zeznania Jacka Sasina obciążające Mateusza Morawieckiego, że to Morawiecki podjął decyzję o wywaleniu 70 milionów w błoto". Dworczyk zapytany, czy potwierdza, że powiedział właśnie te słowa, które napisał Joński, podczas dzisiejszego posiedzenia komisji. Dworczyk odpowiedział: "niczego takiego nie powiedziałem, a z cytatu pana posła wnioskuję, że premier Sasin również niczego takiego nie powiedział". 

Dworczyk: Morawiecki zlecił wyłącznie przygotowania do przeprowadzenia wyborów kopertowych

Jak podkreślił Dworczyk, przygotowując te decyzje, działano na podstawie tzw. ustawy covidowej, która - jak stwierdził - dopuszczała podjęcie decyzji zapobiegających rozprzestrzenianiu się COVID; chodzi o ustawę o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów na prezydenta zarządzonych w 2020 r., zgodnie z którą za organizację wyborów w formie korespondencyjnej miał odpowiadać minister aktywów państwowych Jacek Sasin, która weszła w życie dopiero 9 maja, gdy było już jasne, że wybory 10 maja się nie odbędą.

Dworczyk wyjaśnił, że decyzje wydane przez Morawieckiego mówiły wyłącznie o podjęciu działań, które miały przygotować wybory, a nie je przeprowadzić. Dodał, że na tym m.in. polegała różnica między ostatecznie podpisanymi decyzjami przez Morawieckiego, a propozycją decyzji przygotowaną i przesłaną przez resort aktywów państwowych.

"W tamtym projekcie z MAP była propozycja zlecenia przeprowadzenia wyborów, do tego nie było podstawy prawnej, dlatego została wydana decyzja dotycząca przygotowania do przeprowadzenia wyborów" - wyjaśnił.

Jak przekonywał, decyzje zlecające przygotowania do wejścia w życie ustaw są czymś normalnym w procesie legislacyjnym.

"To jest bardzo częste, jeśli chodzi o proces legislacyjny, że dany resort, którego dotyczy jakaś zmiana legislacyjna, przygotowuje się do wejścia w życie ustawy, np. przygotowując rozporządzenia czy inne akty prawne, które powinny zostać wydane zgodnie z ustawą. Jeśli ustawa nie wejdzie w życie, to akty prawne niższego rzędu po prostu nie są popodpisywane i nie wchodzą w życie, ale same działania przygotowujące na wejście ustawy w życie są czymś naturalnym" - ocenił b. szef KPRM.

Zapytany przez wiceprzewodniczącego komisji Jacka Karnowskiego (KO), czy na podstawie decyzji zlecających przygotowanie do przeprowadzenia wyborów wydano kilkadziesiąt mln złotych z publicznych pieniędzy, Dworczyk odparł, że "decyzja nie wskazywała, ile i kto powinien wydać pieniędzy, decyzja zobowiązywała ministrów właściwych nadzorujących Pocztę Polską i PWPW do zawarcia umów, w ramach których byłoby określone kto, jakie zadania powinien zrealizować i jakie powinny być rozliczenia z tym związane".

"Premier nikogo nie zobowiązywał do wydania 60 mln zł czy innej kwoty. (...)Nie wskazywał, kto, ile, na co pieniędzy ma wydać, bo nie miał do tego podstawy. Zlecił ministrom nadzorującym: ministra aktywów państwowych w przypadku Poczty Polskiej i ministra spraw wewnętrznych i administracji w przypadku PWPW do zawarcia umów" - doprecyzował.

Karnowski dociekał, czy wydanie decyzji dotyczących przygotowania wyborów za kilkadziesiąt milionów zł opierając się przy tym na opiniach ustnych było według Dworczyka normalne. Polityk PiS odpowiedział: "A czy normalne było to, że ludzie umierali w karetkach na podjazdach do szpitali? To, że musieliśmy wydać ponad 200 mld zł na tarcze osłonowe w czasie pandemii. A czy normalne było funkcjonowanie w tamtym czasie? Te działania, które zostały podjęte w KPRM, były zgodne z prawem".

Argumentował, że konstytucja nakładała konieczność przeprowadzenia wyborów w określonym terminie, dlatego rząd podjął działania, by to umożliwić i jednocześnie zapewnić bezpieczeństwo obywateli.

Wiceprzewodniczący komisji Bartosz Romowicz (Polska 2050-TD) dopytał, czym się różni zlecenie przeprowadzenia wyborów od zlecenia działań na rzecz ich przygotowania.

"My działaliśmy z takim przeświadczeniem, że to są dwie różne rzeczy: przeprowadzenie a rozpoczęcie przygotowań" - odpowiedział.

Zapytany, na jakiej podstawie prawnej zarządzono wydruk kart do glosowania, wyjaśnił, że "były dwie decyzje wydane: jedna dotyczyła Poczty Polskiej, druga PWPW; innych decyzji nie było".

"Wszystkie działania, jak rozumiem, były podejmowane czy w ministerstwach czy w podmiotach, o których rozmawiamy (w Poczcie Polskiej i PWPW, PAP), przez osoby do tego uprawnione na podstawie decyzji otrzymanych z KPRM, a jak były interpretowane przez poszczególnych urzędników, tego nie wiem" - dodał.(PAP)

Autor: Rafał Białkowski, Olga Łozińska

mar/ jc/