Eksperci: choć i tak wiadomo, o kogo chodzi, co do zasady nie wolno podawać danych Tomasza Sz.

2024-05-14 15:06 aktualizacja: 2024-05-14, 17:57
Tomasz Sz., fot. X/@Szmydt_Tomasz
Tomasz Sz., fot. X/@Szmydt_Tomasz
Zgodnie z prawem prasowym nie można publikować danych osobowych Tomasza Sz., choć i tak wiadomo, o kogo chodzi, ponieważ toczy się przeciwko niemu postępowanie prokuratury. Wyjątkiem jest jego zgoda na taką publikację lub zezwolenie prokuratury albo sądu - ocenili w rozmowie z PAP eksperci prawa.

Prokuratura Krajowa poinformowała w poniedziałek o skierowaniu do sądu wniosku o aresztowanie Tomasza Sz., który uciekł na Białoruś. Mimo że nazwisko byłego sędziego WSA jest powszechnie znane, to zgodnie z art. 13 prawa prasowego nie wolno publikować jego wizerunku i innych danych osobowych ze względu na toczące się przeciwko niemu postępowanie prokuratury.

PAP poprosiła ekspertów o komentarz, czy tego rodzaju przepis nie jest archaiczny - niedostosowany do nowych technologii i funkcjonowania mediów społecznościowych, gdzie podział na media i odbiorców nie jest jasno zarysowany. "Publikując informacje w ramach działalności prasowej, dziennikarze są związani przepisami prawa prasowego, a te w tym zakresie zasadniczo są jasne, choć w niektórych kwestiach można zauważyć spór w doktrynie" - oceniła dr Lidia K. Jaskuła z Katedry Prawa Administracyjnego w Instytucie Nauk Prawnych KUL.

Przypominając o art. 13 ust. 2 prawa prasowego, zakazującego publikacji danych osoby, przeciwko której toczy się postępowanie, ekspertka zaznaczyła, że obowiązek ten ciąży na osobach odpowiadających za publikację materiału prasowego. "Jeśli więc bohaterem materiału prasowego jest osoba, przeciwko której toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe w chwili publikowania materiału, wizerunku i innych danych osobowych tej osoby publikować nie wolno" - stwierdziła dr Jaskuła.

Podkreśliła, że dane osobowe to nie tylko nazwisko w pełnym brzmieniu, ale również inne informacje, które umożliwiają identyfikację danej osoby.

"Obowiązku tego nie znosi fakt, że osoba jest osobą publiczną. I nie ma znaczenia, że zaledwie kilka dni wcześniej sprawa była przedmiotem licznych publikacji, w których podawane były informacje o działaniach funkcjonariusza publicznego, w tym jego pełne nazwisko wraz ze zdjęciem. Fakt toczącego się postępowania przeciwko danej osobie zmienia diametralnie sytuację" - podkreśliła ekspertka.

Zaznaczyła, że kluczowe znaczenie w takich sytuacjach mają dwa wyjątki dotyczące zakazu publikowania danych osób, przeciwko którym toczy się postępowanie.

"Pierwszym jest zgoda osoby, której publikowania wizerunku i danych osobowych ustawa zakazuje. Zgoda taka musi być udzielona wyraźnie, a jej udzielenie i zakres nie mogą budzić żadnych wątpliwości. Dla porządku muszę dodać, że niektórzy przedstawiciele doktryny uważają, że osoby, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe, nie mogą takiej zgody udzielić skutecznie, a dysponentem tego zakazu jest wyłącznie prokurator lub sąd - nie podzielam tego stanowiska" - zaznaczyła.

"Drugim jest zezwolenie na ujawnienie wizerunku i innych danych osobowych osoby, przeciwko której toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe, wydane odpowiednio przez prokuratora lub sąd. Zarówno prokurator, jak i sąd mogą udzielić takiego zezwolenia wyłącznie w sytuacji, gdy przemawia za tym ważny interes społeczny" - podała ekspertka, zwracając też uwagę, że wyłączna ocena tej przesłanki należy do prokuratora lub sądu decydującego o udzieleniu zgody.

"Podsumowując: od chwili, gdy przeciwko osobie toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe, tak długo, jak nie zostanie udzielona wskazana wyżej zgoda lub zezwolenie na ujawnienie jej wizerunku i innych danych osobowych, należy pisać Tomasz Sz. A że odbiorcy i tak będą wiedzieć, kogo dotyczy tekst, to już zupełnie inna historia. Widząc lub słysząc pełne nazwisko tej osoby w mediach, jako prawnik zakładam, że któraś z przesłanek uchylających zakaz została spełniona" - powiedziała dr Jaskuła.

Adwokat Radosław Baszuk, który od lat specjalizuje się w sprawach karnych, ocenił, że przepis prawa prasowego, który z dnia na dzień zakazuje publikacji danych powszechnie znanej osoby, jest "pewnego rodzaju absurdem". "Taka osoba korzysta z ochrony przewidzianej prawem prasowym, którą może wyłącznie zdjąć tak naprawdę ona albo właściwy organ" - przypomniał.

"Przypomina mi to sprawę sprzed 20 lat, gdy broniłem chłopaka, który zresztą nosił też imię swojego ojca, a mianowicie broniłem Hermaszewskiego juniora. I media pisały o nim Mirosław H. - syn znanego polskiego kosmonauty" - dodał mecenas.

Media decydujące się na podanie danych osoby, przeciwko której toczy się postępowanie - jak zaznaczył Baszuk - muszą liczyć się z tym, że może ona wytoczyć przeciwko nim proces i zażądać odszkodowania.

Tomasz Sz. jako sędzia WSA w Warszawie poprosił w ubiegłym tygodniu w Mińsku władze Białorusi o "opiekę i ochronę". Podał, że musiał opuścić Polskę, ponieważ nie zgadza się z działaniami władz w Warszawie. Mówił o prześladowaniach i pogróżkach, których ofiarą jakoby padł z powodu swojej "niezależnej postawy politycznej". Sz. powiadomił też, że zrzeka się stanowiska w WSA "ze skutkiem natychmiastowym".

W ubiegły czwartek Sąd Dyscyplinarny przy NSA uchylił immunitet Sz., zezwolił na jego zatrzymanie i zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania oraz zawiesił go w czynnościach. Tego samego dnia wieczorem poinformowano, że prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego przyjął złożone publicznie oświadczenie Tomasza Sz. o zrzeczeniu się ze skutkiem natychmiastowym urzędu sędziego. (PAP)

kh/