"Decyzja prezydenta Serbii Aleksandara Vuczicia, aby nie jechać na szczyt BRICS w Rosji, ale udać się na Słowację na trójstronny szczyt Serbii, Słowacji i Węgier, gdzie spotka się z europejskimi +putinofilami+, wpisuje się w jego schizofreniczną politykę wobec Kremla, która nie może przynieść pożądanych rezultatów" - zauważył ekspert.
Prezydent Serbii potwierdził w poniedziałek, że nie pojedzie do Kazania na trzydniowy szczyt BRICS. Vuczić udał się natomiast we wtorek na Słowację, gdzie spotkał się z premierami Robertem Ficą i Viktorem Orbanem.
"Należało znaleźć właściwy sposób przekazania tego prorosyjskiemu elektoratowi" - powiedział Dikić, odnosząc się do wyjazdu na Słowację. "Vuczić wie, z kim rozmawia i wie, jak musi wytłumaczyć swoje postępowanie. Krok ten wykorzystuje jako instrument usprawiedliwienia się przed swoim elektoratem" - wyjaśnił rozmówca N1.
Analityk zauważył, że "zgodnie ze schizofreniczną polityką Vuczicia wysyła on do Kazania prorosyjskie skrzydło rządu, czyli ludzi, którzy są ściśle powiązani z Rosją". Na szczycie BRICS Serbię przedstawiają wicepremier Aleksandar Vulin, minister obrony Bratislav Gaszić, ministra gospodarki Adrijana Mesarović i minister bez teki Nenad Popović. Vulin i Popović są na amerykańskiej liście sankcyjnej za kontakty z Rosją.
Dikić ocenił, że "Putin jest czynnikiem politycznym w Serbii i prezydent Vuczić tak właśnie go traktuje".
"Gdyby Putin chciał, mógłby wyrządzić wielkie szkody Vucziciowi ze względu na swoją popularność w Serbii. Mógłby wycofać swoich ludzi z gospodarki, mediów, polityki. Putin jednak potrzebuje Vuczicia, bo Belgrad jest w pewnym sensie jego jedynym sojusznikiem w Europie" - stwierdził komentator.
Z Belgradu Jakub Bawołek (PAP)
jbw/ ap/ ep/