Generał Samol: śmierć Prigożyna nie zmieni strategii Rosji wobec Polski, ani wobec Ukrainy

2023-08-25 06:51 aktualizacja: 2023-08-25, 16:45
Jewgienij Prigożyn był na liście pasażerów samolotu. Fot. PAP/EPA/STRINGER
Jewgienij Prigożyn był na liście pasażerów samolotu. Fot. PAP/EPA/STRINGER
Śmierć Prigożyna nie zmieni strategii Rosji wobec Polski, ani wobec Ukrainy. Strategia destabilizacji bezpieczeństwa na pograniczu Polski i Białorusi oraz Białorusi i innych krajów bałtyckich została przygotowana już kilka lat temu i jest konsekwentnie realizowana - powiedział PAP gen. Bogusław Samol.

W środę wieczorem rosyjska agencja transportu lotniczego Rosawiacja podała, że na pokładzie samolotu, który rozbił się w obwodzie twerskim na zachodzie Rosji, był szef najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn, jego "prawa ręka" Dmitrij Utkin ps. "Wagner" oraz osiem innych osób. Nie jest jeszcze znana bezpośrednia przyczyna rozbicia samolotu w obwodzie twerskim na zachodzie Rosji. Pojawiły się informacje o zestrzeleniu maszyny przez obronę przeciwlotniczą w tym przez jednostki rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) oraz o wybuchu na pokładzie.

"Śmierć szefa najemniczej rosyjskiej Grupy Wagnera - Jewgienija Prigożyna - to nic innego, jak wynik wewnętrznych rozgrywek w Rosji" - powiedział PAP gen. Samol.

Zwrócił uwagę, że "Prigożyn zbyt wiele nie wypowiadał się na temat Polski". "Natomiast był on o tyle dla nas niebezpieczny, że kierował zorganizowanymi grupami przestępczymi wspomagając działania prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki, które destabilizowały bezpieczeństwo na naszej wschodniej granicy" - zauważył. Podkreślił, że "śmierć Prigożyna nie oznacza spokoju na granicy".

"Strategia destabilizacji bezpieczeństwa na pograniczu Polski i Białorusi oraz Białorusi i innych krajów bałtyckich została przygotowana już kilka lat temu i jest konsekwentnie realizowana przez Rosję i Białoruś, która jest jedynie jej współpracownikiem" - powiedział gen. Samol. Dodał, że podejmowane przez Rosję i Białoruś działania angażują część jednostek sił zbrojnych do interwencji w celu ochrona granicy".

"Władza na Kremlu będzie starała się rozbić Grupę Wagnera"

Według generała, "władza na Kremlu będzie teraz starała się rozbić Grupę Wagnera oraz podporządkować sobie najemników, zaś oddanych Prigożynowi dowódców spacyfikować tymi samymi metodami, których użyła wobec ich szefa".

"W miejsce Grupy Wagnera powstaną zapewne inne grupy o podobnym charakterze, bo to jest potrzebne do realizacji dalekosiężnej strategii Putina, zwłaszcza w Afryce, oraz wobec państw, które opowiadają się za Rosją a więc nie potępiają wojny w Ukrainie. Grupy te będą jednak dużo bardziej kontrolowane przez Kreml" - ocenił gen. Samol.

Podkreślił, że "śmierć Prigożyna nie zmieni także strategii Rosji wobec Ukrainy".

"Zwłaszcza w pierwszych miesiącach rosyjskiej inwazji na Ukrainie, Grupa Wagnera była dla Putina w pewnym sensie wygodnym narzędziem w realizacji jego celów. Wykonała np. zadanie w regionie Bachmutu czy destabilizowała sytuację na wschodzie Ukrainy zmuszając tym samym Ukraińców do zawziętej obrony, co dawało oddech armii rosyjskiej po klęskach w okolicach Kijowa i Charkowa" - zauważył gen. Samol.

Katastrofa samolotu w Rosji. Na pokładzie Jewgienij Prigożyn

W ocenie zachodnich i ukraińskich analityków, m.in. ekspertów amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), jest bardzo prawdopodobne, że środowa katastrofa była zemstą Władimira Putina za czerwcowy bunt Prigożyna i Grupy Wagnera.

W czerwcu doszło do buntu Prigożyna skierowanego przeciwko władzom w Moskwie. Najpierw najemnicy Grupy Wagnera zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Szef najemników Jewgienij Prigożyn, od dawna skonfliktowany z częścią rosyjskiego establishmentu wojskowego, dowodzącą inwazją na Ukrainę, domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu. Tego samego dnia wieczorem Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem układu białoruskiego autorytarnego lidera Aleksandra Łukaszenki z Prigożynem, zawartego w porozumieniu z Władimirem Putinem. Zgodnie z tymi uzgodnieniami najemnicy Grupy Wagnera mieliby przemieścić się na Białoruś. 

W czerwcu br. podczas rozmowy w Studiu PAP dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk mówił, że bunt Prigożyna prawdopodobnie w sposób nieformalny został wsparty przez część elity kremlowskiej. "Reżim Putina jest słabszy, niż można było przypuszczać" - ocenił.

Zdaniem Konończuka, "jeśli Putin nie będzie w stanie odzyskać kontroli nad sytuacją, to jedynie kwestią czasu jest wygenerowanie jakiejś zmiany przez elitę Kremla".

"Czy ta zmiana będzie burzliwa, czy bardziej spokojna, to tutaj sprawa jest otwarta. Natomiast myślę, że to co jest najważniejsze, co powinniśmy wiedzieć, to że Rosja weszła w okres niestabilności, która będzie trwała" - zauważył dyrektor OSW.

Pytany o przyszłość Prigożyna na Białorusi ocenił, że jest to tymczasowe rozwiązanie. Jak wówczas wskazał, "najbliższe tygodnie powinny pokazać, jaka będzie polityczna, ale też "fizyczna" przyszłość dowódcy Grupy Wagnera".

"Nie wydaje mi się, żeby Prigożyn chciał zostać na dłużej na Białorusi, bo to jest dla niego ograniczające. To raczej jest pytanie o to, jak szybko dopadnie go Putin i jak szybko Putin będzie miał możliwości, żeby - mówiąc kolokwialnie - podziękować mu za to, co zrobił w weekend" - powiedział w czerwcu. 

Dopytany, czy nie ma wątpliwości, że prezydent Rosji będzie chciał zemścić się na buntowniku odpowiedział, że jest to kwestia czasu. "Szczególnie biorąc pod uwagę słowa Putina z kilku wywiadów z ostatnich lat, kiedy mówił, że jest w stanie wybaczyć wszystko poza zdradą" - dodał. (PAP)

Autorzy: Magdalena Gronek, Adrian Kowarzyk 

mmi/