"Wojnę nerwów i prawdziwe ryzyko zbrojnego starcia w związku przelotami tureckich samolotów i innymi tureckimi działaniami zamieniła papierologia w formie protestów ze strony tureckiego ministerstwa spraw zagranicznych i obrony" - podkreśla grecki serwis.
Portal zaznacza, że w ciągu minionych sześciu miesięcy tureckie samoloty nie naruszały greckiej przestrzeni powietrznej, ale strona turecka przedstawiała Grecji wiele swoich uwag dotyczących przemieszczania się greckich sił zbrojnych.
Turcja zarzuciła m.in. Grecji naruszenie swojej przestrzeni powietrznej oraz zaprotestowała wobec greckich manewrów morskich.
MSZ w Atenach odpowiadało na protesty powściągliwie, łagodnym językiem - ocenia eKathimerini. "Dyplomaci zastanawiają się jednak, jak długo ta kontrproduktywna wymiana zdań może jeszcze trwać" - czytamy.
Na poniedziałek zaplanowano spotkanie delegacji obu krajów z udziałem m.in. wysokiej rangi przedstawicieli sił zbrojnych w ministerstwie obrony w Atenach.
Grecja i Turcja, kraje sąsiedzkie i należące do NATO, od lat spierają się m.in. o suwerenność i prawa morskie w obszarze Morza Egejskiego. Ostatnim przykładem napięć w relacjach jest sytuacja wokół greckich planów utworzenia parków morskich na terenie Morza Egejskiego. Turcja zapowiedziała, że nie pozwoli na realizację tego planu, który uznała za krok, "który sabotuje proces normalizacji".
Z Aten Natalia Dziurdzińska (PAP)
gn/