Konieczny w czwartek w Studiu PAP był pytany, czy Partia Razem dalej będzie w tej niestandardowej sytuacji, w której sama jest w opozycji, jednocześnie tworząc klub z będącą w rządzie Nową Lewicą.
"Myślę, że najbliższe tygodnie i miesiące to pokażą. Faktycznie, jest to trudna sytuacja. (...) Sytuacja, w której jesteśmy w klubie z partią będącą w rządzie, a my, jak zresztą słychać z tego wywiadu, co do bardzo wielu polityk tego rządu jesteśmy sceptyczni - jest sytuacją trudną do utrzymania. Więc zobaczymy, w którą stronę to pójdzie" - powiedział.
"Całkowicie autorski" budżet
Polityk Partii Razem zauważył, że przed posłami jest perspektywa dyskusji nad pierwszym "całkowicie autorskim" budżetem nowego rządu w którym "będzie 30 mld zł deficytu na ochronę zdrowia", zbyt małe - jego zdaniem - środki na budownictwo mieszkaniowe, badania i rozwój czy podwyżki pensji w budżetówce. W ocenie Koniecznego "to jest budżet stagnacji".
Dopytywany, czy wobec tego szykuje się spotkanie władz partii, podczas którego zdecyduje ona o swojej przyszłości w klubie parlamentarnym Lewicy, odpowiedział: "Te dyskusje trwają i zintensyfikowały się po wakacjach".
💬 Sytuacja, w której jesteśmy w klubie z tworzącą rząd @__Lewica , a my co do bardzo wielu polityk tego rządu jesteśmy sceptyczni, jest sytuacją trudną do utrzymania - mówi @_mkonieczny z @partiarazem
— Adrian Kowarzyk (@AdrianKowarzyk) September 26, 2024
🎥cała rozmowa na https://t.co/gGhW95RytJ@PAPInformacje pic.twitter.com/Swr6dGB4Sp
"Teraz uczciwie panu nie powiem, jak ta sytuacja się rozwiąże, ale zgadzam się, że jest to, delikatnie mówiąc, sytuacja nieintuicyjna" - ocenił.
Koalicyjny Klub Parlamentarny Lewicy (Nowa Lewica, PPS, Razem, Unia Pracy) liczy obecnie 26 posłów. Partia Razem jest jego częścią, ale nie weszła do rządu kierowanego przez Donalda Tuska. Pozostałe partie tworzące ten klub zdecydowały się na współtworzenie rządu.
Rząd pod koniec sierpnia przyjął projekt budżetu państwa na rok 2025. Dochody mają wynieść 632,6 mld zł, limit wydatków został ustalony na 921,6 mld zł, a deficyt budżetu ma nie przekroczyć 289 mld zł. W projekcie zaplanowano 221,7 mld zł na ochronę zdrowia (łącznie z NFZ), co oznacza wzrost wydatków na ochronę zdrowia o blisko 31 mld zł. Zabezpieczone środki na obronę narodową są rekordowe i wynoszą 186,6 mld zł, co stanowi 4,7 proc. planowanego w założeniach do budżetu PKB. W tym tygodniu premier Donald Tusk zapowiedział, że w sobotę rząd zbierze się, by przyjąć zmiany w przyszłorocznym budżecie związane z sytuacją powodziową. Projekt budżetu na przyszły rok musi trafić do Sejmu do końca września.
Konieczny: to nienajlepszy moment na stawianie sprawy Wołynia na ostrzu noża
Polska niezmiennie musi oczekiwać od Ukrainy ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej, ale to nie jest najlepszy moment na postawienie sprawy na ostrzu noża - powiedział wiceszef komisji spraw zagranicznych Maciej Konieczny.
Konieczny pytany o ocenę pogarszających się w ostatnim czasie stosunków polsko-ukraińskich powiedział: "To bardzo trudny moment dla obu stron". Wyjaśnił, że w Polsce już nieco opadł początkowy entuzjazm i pojawiły się napięcia w społeczeństwie, z kolei po stronie ukraińskiej również pogłębia się zmęczenie wojną i rozczarowanie nienależytym - w ich ocenie - wsparciem ze strony Zachodu.
"Teraz wszyscy politycy po obu stronach będą się dzielić na tych, którzy będą chcieli to cynicznie wykorzystać dla politycznych celów, żeby podgrzać te emocje, bo to będzie łatwe i na tych, którzy będą wypowiadali się i działali odpowiedzialnie, z namysłem. (...) Ja bym tutaj apelował o rozwagę" - mówił.
Polityk Lewicy podkreślił, że dzielące nas kwestie historyczne, w tym sprawa ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej mają "kluczowe znaczenie dla przyszłości i my nie możemy ich odłożyć na bok", jednocześnie pamiętając o sytuacji wojennej Ukrainy i społeczeństwa, które potrzebuje naszego wsparcia. Jak podkreślił - "potrzebujemy ukraińskiego zwycięstwa", gdyż "na szali stoi nasze bezpieczeństwo".
"Oczekiwanie ekshumacji jest stałe i niezmienne i nie należy się z niego w żaden sposób wycofywać. Jednak myślę, że stawianie na ostrzu noża sprawy wobec partnera, który toczy teraz bohaterską wojnę przeciwko rosyjskiej agresji, nie jest najlepszym momentem. Jeżeli wyjdziemy z tej zawieruchy i z tej napaści rosyjskiej w lepszych relacjach, a ten przełom nastąpił, to będzie nam łatwiej załatwić tę sprawę" - ocenił.
Zdaniem Koniecznego w tym przypadku twarde wymuszanie, bez przejścia procesu, w którym ukraińskie społeczeństwo zrozumie historię i rolę ukraińskich nacjonalistów w zbrodni wołyńskiej - nie będzie trwałe i "nie zadziała". Zaznaczył, że nawet jak wymusimy jakąś deklarację, to nie będzie za nią szła realna zmiana. Jednocześnie zauważył, że Polska "nie może odpuścić tego w imię prawdy historycznej", bo bez przejścia tego procesu "nie ułożymy trwale przyjaznych relacji z Ukrainą".
💬 Polska niezmiennie musi oczekiwać od Ukrainy ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej, ale to nie jest najlepszy moment na postawienie sprawy na ostrzu noża - mówi @_mkonieczny z @partiarazem
— Adrian Kowarzyk (@AdrianKowarzyk) September 26, 2024
🎥cała rozmowa na https://t.co/gGhW95RytJ@PAPInformacje pic.twitter.com/lR2cG9gNWd
W lipcu w Polsat News wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, że Ukraina nie może zostać przyjęta do Unii Europejskiej, dopóki Warszawa i Kijów nie rozwiążą kwestii rzezi wołyńskiej.
Między Warszawą i Kijowem od wiosny 2017 r. trwa spór wokół zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na Ukrainie, wprowadzonego przez ukraiński IPN. Zakaz został wydany po zdemontowaniu pomnika UPA w Hruszowicach, do którego doszło w kwietniu 2017 r.
Polskę i Ukrainę od wielu lat dzielą zaszłości historyczne. Dotyczą głównie różnej pamięci o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-1947 na Wołyniu i w południowo-wschodnich województwach Polski dopuściła się ludobójczej czystki etnicznej na ok. 100 tysiącach polskich mężczyzn, kobiet i dzieci.
O ile dla polskiej strony była to godna potępienia zbrodnia ludobójstwa (masowa i zorganizowana), o tyle dla Ukraińców był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony. Dodatkowo Ukraińcy chcą postrzegać OUN i UPA wyłącznie jako organizacje antysowieckie (ze względu na ich powojenny ruch oporu wobec ZSRS), a nie antypolskie.
Polska strona chciałaby godnie upamiętnić ofiary OUN-UPA w miejscach ich pogrzebania; w tym celu IPN część ofiar, również tych, które nie zginęły podczas zbrodni wołyńsko-galicyjskiej, ale np. w walkach z Sowietami po 17 września 1939 r., chciałaby ekshumować. Ukraińska strona jest temu przeciwna, a swoją zgodę w przeszłości uzależniała od odbudowania przez Polaków pomnika UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu, co dla polskiej strony jest warunkiem nie do przyjęcia.
Rozmawiał Adrian Kowarzyk
amk/ godl/ sdd/ amac/ pp/