Polityk przyjechał w sobotę do Wielkopolski, by zachęcać do głosowania w wyborach do PE na listę Konfederacji i jej wielkopolską liderkę, Annę Bryłkę.
"W Parlamencie Europejskim powinna się toczyć realna debata na temat kierunku ewolucji Unii Europejskiej i kształtu regulacji. To jest kwestia polityki handlowej, szczególnie na istotnym dla nas kierunku ukraińskim. To jest kwestia ewentualnej nowelizacji traktatów czy rozszerzenia UE. To jest kwestia dalszej polityki klimatyczno-energetycznej. Jest to także kwestia polityki budynkowej, rozszerzania systemu ETS. To wszystko rzeczy, które zmieniają warunki naszego życia, generują dla nas koszty albo wpływają na szanse nasze gospodarczego rozwoju" – podkreślił.
Polityk przyznał, że nie ma złudzeń co do możliwości powstrzymania głównych kierunków unijnej polityki.
"Natomiast uważam, że potrzebujemy po pierwsze wyraźnego głosu sprzeciwu z Polski - w tej chwili takiego głosu po prostu w PE nie było. PiS uprawiał politykę dwulicową i próbował tak długo, jak tylko wydawało się to możliwe wpisać się w unijny główny nurt zatwierdzając decyzje szkodliwe dla Polski tj. eurodług, europodatki, Europejski zielony ład, Fit for 55 i wiele innych" - dodał.
Bosak powiedział też, że potrzebny jest "system wczesnego ostrzegania dla Polaków, dla Polski o tym, co się szykuje w Brukseli".
"My potrzebujemy wiarygodnych mówców z instytucji unijnych, którzy będą informować jakie regulacje są przygotowywane polskie społeczeństwo i ostrzegać je przed tym" – powiedział.
Krzysztof Bosak podkreślił, że Konfederacja nie aspiruje do tego, by stać się siłą poprawną politycznie i będącą w głównym nurcie.
"Aspirujemy do posiadania zaufania normalnych wyborców. To, że jesteśmy atakowani to naturalne konsekwencje naszego wyboru. Będziemy atakowani, ponieważ kwestionujemy główny nurt polityki unijnej. Krytyka, która nas spotyka dodaje nam wiarygodności. Gdybyśmy byli chwaleni przez siły, które w tej chwili próbują przekształcić UE w jakiś rodzaj federacji i centralnie sterowanego rezerwatu ekolewicowego, to to było by dla nas zagrożeniem" – powiedział.
Krzysztof Bosak zapewnił, że do PE Konfederacja chce wysłać grono kompetentnych, pozbawionych kompleksów, doświadczonych politycznie osób.
"To jest szef naszego klubu Stanisław Tyszka, doktor prawa. Anna Bryłka, nasz filar zaplecza legislacyjnego, z wykształcenia prawnik i ekonomista. To są przedsiębiorcy z Ruchu Narodowego: Tomasz Buczek, Piotr Lisiecki. Do PE będzie kandydował Przemysław Wipler, Konrad Berkowicz - mamy naprawdę fajną ekipę ludzi doświadczonych i w polityce, i w gospodarce, która odstaje od tej kadry zawodowych polityków, którzy tam jadą z PiS, PO czy z Lewicy" – powiedział.
Polityk przypomniał, że Polacy mają wybór, mogą zdecydować, czy zależy im na pogłębianiu integracji europejskiej i centralizmu unijnego.
"Jeżeli chcą kogoś, kto chciałby to zatrzymać i przywrócić wolność gospodarczą, przywrócić Polsce jakąś podmiotowość w polityce europejskiej, a nie bycie tylko podwykonawcą polityk unijnych, to trzeba wybierać nas" – powiedział Krzysztof Bosak.
Podczas wiecu w Lesznie polityk powiedział, że poznał Annę Bryłkę jako "zaangażowaną osobę, która pracowała w normalnych firmach i przyszła z ulicy do naszej partii".
"Zaczęła pomagać w strukturach warszawskich Ruchu Narodowego, będąc z rodziny wielkopolskiej, z rodziny rolniczej, pracując w sektorze prywatnym. Anna Bryłka jest w naszej ekipie jedną z najbardziej kompetentnych osób, jeżeli chodzi o regulację unijne. Kiedy już wiedzieliśmy, że wchodzimy w kampanię do PE, Anna Bryłka została naszym dyrektorem ds. europejskich w Konfederacji. Odpowiada za to, żeby dostarczać nam regularnie analizę i raporty, co tam się ustala. Wierzcie mi państwo: to nie jest praca łatwa i to nie jest praca, którą wiele osób w polskiej polityce wykonuje - w szczególności mało kto wykonuje to za polskie pieniądze" - powiedział.
Bosak wyraził nadzieję, że Anna Bryłka znajdzie się w Parlamencie Europejskim. Przyznał, że liczy też na to, że wraz z wprowadzeniem do PE "dobrej, propolskiej ekipy" uda się zasilić także grupę korespondentów polskich mediów o kolejne osoby.
"Prawie żadne polskie media nie utrzymują w Brukseli swoich korespondentów. Gdy już ich utrzymują, to często są to jacyś nakręceni ideologicznie fanatycy, którzy po prostu nie potrafią ukryć satysfakcji, że Bruksela utarła nosa Polsce w sprawach, gdzie walczyliśmy o swoje interesy. To jest bardzo niezdrowa sytuacja, trzeba ją zmienić. Ja nie mam nic przeciwko prounijnym korespondentom, ale powinien być jakiś parytet: duża stacja powinna mieć prounijnego korespondenta i korespondenta eurokrytycznego. W ten sposób widzowie mogliby mieć podawane te same rzeczy z dwóch perspektyw. Dziś w żadnych mediach tego nie ma" - powiedział.
Wyborców Bosak zachęcał, by "spluralizować ekipę reprezentującą Polskę w PE".(PAP)
autor: Rafał Pogrzebny
pp/