"Przyjechałem tutaj, żeby walczyć, a jest smutek" - powiedział PAP tyczkarz Piotr Lisek, który zajął szóste miejsce w finale mistrzostw Europy w Rzymie. Wygrał Szwed Armand Duplantis.
Medal dałaby Liskowi zaliczona w pierwszej próbie wysokość 5,82, którą w tym sezonie już pokonywał. To się nie udało, a Polak skończył konkurs z wynikiem 5,75. Wygrał Szwed Armand Duplantis, który skoczył w pierwszej próbie 6,10. Później trzykrotnie bez powodzenia próbował poprawić własny rekord świata, skacząc 6,25.
"Nawet nie sprawdzałem tak dokładnie statystyk. 5,82 było w moim zasięgu, ale dziś nie udało się go pokonać. Realnie moje ciało jest gotowe na skakanie na tym poziomie. Szkoda. Przyjechałem tutaj, aby walczyć, taki jest sport" - powiedział Lisek.
Podkreślił, że imprezą docelową są igrzyska olimpijskie w Paryżu.
"Mam nadzieję, że i ja będę tam skakał wysoko. Chciałbym być gotowy na jak najwięcej. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby skakać jak najwyżej. Życie sportowca nie jest takie łatwe. Jeżeli ktoś tak łatwo jest w stanie rzucić, ile skoczy, na ile będzie gotowy na danych zawodach, to jest szczęściarzem. Ja codziennie walczę o to, aby skakać jak najwyżej" - podsumował Lisek.
Z Rzymu Tomasz Więcławski (PAP)
mwi/