Od początku 2024 roku służby specjalne państw europejskich i USA wiążą serię operacji sabotażowych w Europie z działalnością rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU). Do ataków tych doszło w Czechach, Estonii, Łotwie, Niemczech, Polsce, Szwecji i Wielkiej Brytanii.
"Władimir Putin otworzył nowy rozdział w rosyjskich operacjach w szarej strefie na Zachodzie, opierając się na odradzającej się rosyjskiej sile wywiadowczej i armii nowych lokalnych rekrutów (agentów - PAP) w krajach docelowych. (...) Ataki te mogą wywołać chaos na dużą skalę i - co gorsza - mogą stać się czynnikiem destabilizującym w czasach niepewności politycznej w Europie i wyrównanych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych" - ostrzegł "Foreign Affairs".
Magazyn przypomniał, że w marcu podpalono związany z Ukrainą magazyn w Leyton we wschodnim Londynie, w związku z czym brytyjska policja aresztowała cztery osoby pod zarzutem planowania tego czynu i współpracy z rosyjskim wywiadem.
Miesiąc później w Walii w obiekcie należącym do BAE Systems, największej brytyjskiej firmy zbrojeniowej dostarczającej pociski używane przez Ukrainę, doszło do eksplozji. Nie przypisano jej jeszcze oficjalnie działaniom rosyjskiego wywiadu, ale - według autorów artykułu - "jest to ten sam schemat, co w przypadku innych ataków".
Również w kwietniu niemieckie władze aresztowały dwóch mężczyzn z podwójnym obywatelstwem niemieckim i rosyjskim pod zarzutem planowania ataków sabotażowych na bazę wojskową w Bawarii. Jednego z podejrzanych oskarżono o kontakty z rosyjskim wywiadem.
Z kolei w maju polskie służby zatrzymały trzech mężczyzn — dwóch obywateli Białorusi i jednego obywatela Polski — za dokonywanie podpaleń w różnych częściach kraju i działanie na zlecenie obcego wywiadu. Kilka tygodni później, w połowie lipca, CNN poinformował, że amerykański i niemiecki wywiad udaremnił spisek rosyjskich służb mający na celu zamordowanie Armina Pappergera, szefa niemieckiego koncernu zbrojeniowego Rheinmetall, który jest głównym dostawcą pocisków artyleryjskich na Ukrainę.
Chociaż nie ma na razie na to dowodów, istnieją też podstawy do podejrzeń, że rosyjski wywiad zamieszany był w skoordynowaną operację sabotażu francuskich kolei państwowych w dniu ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu 26 lipca.
"Na razie Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy poradzili sobie z każdym atakiem osobno, a nie jako częścią szerszej kampanii. I chociaż niektóre operacje zostały udaremnione, kraje NATO do tej pory nie wypracowały wspólnego podejścia do zagrożenia" - podkreślił "Foreign Affairs".
Rosyjskie zamachy sponsorowane przez państwo trwają bez przerwy co najmniej od zabójstwa byłego wiceprezydenta Czeczenii Zelimchana Jandarbijewa w Katarze w 2004 roku. Po inwazji Rosji na wschodnią Ukrainę w 2014 roku "Putin dodał do tego (akty) sabotażu" i już w październiku i grudniu tamtego roku wysadzono w powietrze składy amunicji w Czechach, w których przechowywano broń dla Kijowa. Czeski rząd oskarżył o ten czyn dwóch przedstawicieli rosyjskich struktur siłowych.
Autorzy opracowania zwrócili uwagę, że Zachód jest ma ograniczone możliwości reagowania na akty rosyjskiego sabotażu. "Stany Zjednoczone i ich sojusznicy nie mogą łatwo odpowiedzieć w ten sam sposób, ponieważ oficjalnie nie są w stanie wojny z Rosją. Innym problemem jest też to, że amerykańskie i europejskie agencje kontrwywiadu nie są w stanie wdrożyć pełnowymiarowych środków w celu powstrzymania rosyjskich operacji sabotażowych, ponieważ - by były one skuteczne - muszą obejmować drastyczne kroki, które w praktyce są możliwe tylko w reżimach totalitarnych" - podkreślił "Foreign Affairs".
"Zachód potrzebuje wspólnej strategii wywiadowczej i musi zacząć wdrażać ją już teraz, zanim atak na dużą skalę znacznie utrudni skalibrowane reakcje" - przestrzegł amerykański magazyn. (PAP)
kgr/