"Premier poinformowała opinię publiczną, że napięty harmonogram nie pozwala jej na stawienie się przed komisją. Oznacza to przejście kryzysu w nową fazę, z której premier i cała koalicja nie mają już wyjścia" - ocenił "Postimees".
"Premier nie znajduje czasu na udzielenie odpowiedzi na pytania posłów. To tak, jakby prezydent nie rozpisał wyborów parlamentarnych, bo ma napięty grafik lub nie podobają mu się politycy, którzy mogą zostać wybrani" - zauważył dziennik.
"Postimees" przyznał, że prawo nie pozwala na przymusowe doprowadzenie szefa rządu przed parlament w celu złożenia wyjaśnień, stwierdzając jednak, że "w państwie demokratycznym premier nie jest dowożony do parlamentu przez policję, lecz pojawia się tam z własnej woli"
Dziennik "Ohtuleht" podkreślił, że "ślepa arogancja polityczna Partii Reform (partii premier Kallas - PAP) pochłonęła nowe ofiary - wizerunek premier i wewnętrzną równowagę polityczną w kraju".
"Jeśli naprawdę chcemy być nosicielami wartości zachodnich, nie ma potrzeby stosowania technik demokracji kierowanej, w której przepisy są wymuszane na siłę i nie omawia się publicznie trudnych spraw. Wszystko wskazuje na to, że debata zostanie teraz zredukowana do obelg; przed nami trudna politycznie zima" - ostrzegł dziennik.
"Eesti Paevaleht" wskazał, że aby "dalej móc sprawować urząd premiera, zachowując przy tym twarz, Kallas musi przejść przez godzinny +czyściec+ - odpowiedzieć na pytania deputowanych estońskiego parlamentu". "Jeśli premier nie ma nic do ukrycia, dlaczego odrzuca możliwość dyskusji na ten temat?" - zapytał retorycznie dziennik.
Kallas nie chce stawić się przed komisją
Premier Kallas odmówiła w poniedziałek stawienia się przed komisją parlamentarną, mającą wyjaśnić związki jej męża z rosyjskim biznesem. Posiedzenie komisji zaplanowano na wtorek.
W ubiegłym tygodniu telewizja ERR poinformowała o kontynuowaniu przez firmę transportową, której współwłaścicielem jest mąż premier, współpracy z podmiotami rosyjskimi. Partie opozycyjne oraz największe estońskie dzienniki wezwały Kallas do złożenia dymisji. Ona sama uznała, że "nie widzi potrzeby rezygnowania ze stanowiska, gdyż nie zrobiła nic złego". Mąż Kallas w oświadczeniu skierowanym do mediów zobowiązał się do sprzedaży swoich udziałów w firmie i zrezygnowania ze wszystkich piastowanych w niej funkcji. Biuro Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KAPO) Estonii zaznaczyło, że "działania firm powiązanych z mężem premier nie złamały nałożonych na Rosję sankcji".
Z Tallina Jakub Bawołek (PAP)
kno/