"Były w zeszłym roku miesiące, w których przyjmowaliśmy ponad 30 osób z powodu zatruć – i zamierzonych, i przypadkowych – ale w styczniu br. osiągnęliśmy liczbę 40 hospitalizowanych – największą jak do tej pory. To bardzo niepokojąca tendencja" – powiedział w rozmowie z PAP kierujący Kliniką Pediatrii, Nefrologii Dziecięcej, Dializoterapii i Leczenia Ostrych Zatruć szczecińskiego szpitala "Zdroje" prof. Andrzej Brodkiewicz.
Dzieci w sposób zamierzony przedawkowały leki
Dodał, że zatrucia wśród hospitalizowanych w styczniu były głównie zamierzone, dotyczyły pacjentów powyżej 10. roku życia, przede wszystkim dziewcząt. Młodzi ludzie trafiali na oddział przeważnie po przedawkowaniu leków psychiatrycznych, a także m.in. paracetamolu. Brodkiewicz, podkreślił, że nie jest to nowy problem.
"Znów mieliśmy pacjentkę, która wzięła 25 g leku – to dawka śmiertelna. Gdyby nie przyjechała do nas odpowiednio wcześnie, gdybyśmy nie wypłukali żołądka, ta dziewczyna na sto procent by zginęła. Nie stało się tak tylko dlatego, że poinformowała o tym rodziców, a ci przywieźli ją do nas" – relacjonował pediatra.
Podkreślił, że wszyscy pacjenci zostali uratowani, ale "to tylko i wyłącznie szczęście", ponieważ trafili na oddział dość szybko. "Tylko wtedy jesteśmy w stanie usunąć przynajmniej część toksyny z organizmu" – zaznaczył.
Lekarz wskazał, że przedawkowanie paracetamolu to "niesamowicie groźna sytuacja", bo substancja ta bardzo szybko wchłania się do organizmu.
"Na szczęście dla pacjentów przy przyjmowaniu zbyt dużej ilości leku bardzo często dochodzi do samoistnych wymiotów. Dzięki temu część leku natychmiast jest usuwana. Dla nas najgroźniejsze jest to, co dzieje się dopiero po kilku dniach. Dochodzi głównie do ciężkiego uszkodzenia wątroby ze wszystkimi tego konsekwencjami. Pacjent najczęściej ma śpiączkę wątrobową, krwawi ze wszystkich otworów, umiera w bardzo nieprzyjemny sposób" – opisywał prof. Brodkiewicz.
Przy przedawkowaniu leków psychotropowych występują z kolei zaburzenia świadomości z jej utratą, a także zaburzenia czynności oddechowych i krążenia.
Pediatra podkreślił, że problemem nie są same leki – które zażywane odpowiednio pomagają w dolegliwościach czy chorobach – ale dawki, w których są przyjmowane. Zaapelował do rodziców, aby nie pozwalali dzieciom na swobodny dostęp do leków, a jeśli dzieci mają je przepisane – wydzielali je tylko według zaleceń lekarza.
Trudna sytuacja dzieci związana z pandemią
Tego samego zdania jest kierująca Oddziałem Psychiatrii Dziecięcej i Młodzieżowej szpitala "Zdroje" Małgorzata Wyrębska-Rozpara, ale zauważa, że problem tkwi głębiej.
"Myślę, że istotna jest trudna sytuacja związana z pandemią, która wpływa na nas wszystkich. To co dzieje się z dziećmi, jest odzwierciedleniem tego, co dzieje się w rodzinach. Wielu rodziców przeżywa napięcia m.in. związane z utratą pracy" – powiedziała psychiatra.
Zwróciła też uwagę na niepewność związaną z systemem pracy szkół i z nauczaniem online, które wielu młodych ludzi znosi źle, choć jest także grupa, która doskonale się w tym odnajduje – ci jednak odczuwają z kolei często lęk przed kolejnym powrotem do szkoły w tradycyjnej formie.
Dr Wyrębska-Rozpara zaznaczyła, że ważne jest, aby rodzice obserwowali swoje dzieci i zmiany w ich zachowaniu. Podkreśliła jednak, że często nie jest to łatwe. "Nie możemy też zawsze obciążać rodziców – wielu z nich jest naprawdę uważnych i próbują rozmawiać z dziećmi, ale one po prostu nie chcą rozmawiać, być może nie chcąc dodatkowo obarczać rodziców swoimi zmartwieniami. Wtedy też warto zaproponować rozmowę ze specjalistą" – mówiła psychiatra.
Z drugiej strony – wskazała – zdarzają się pacjenci, którzy mówili rodzicom o swoich problemach, ale te zostały zbagatelizowane.
"Często kończy się tak, że dzieci podejmują próby samobójcze, żeby zwrócić na siebie uwagę. Wiele razy słyszymy, że tak naprawdę nie chciały umrzeć, ale nie widziały już innej możliwości, choć – niestety – wiele także jest dzieci, które mówią, że żałują, że próba się nie udała" – powiedziała lekarka.
Dodała, że warto też kontaktować się z nauczycielami i pedagogami w szkołach, którzy mogą mieć informacje o problemach, z jakimi zetknął się młody człowiek.
"Dostaję czasem pytanie: skąd mam wiedzieć, czy dziecko jest leniwe, czy to już depresja? Nie ma prostej odpowiedzi. Trzeba obserwować dziecko, rozmawiać z nim, a przede wszystkim – słuchać. Może się okazać, że ta niechęć wynika z tego, że młody człowiek ma tyle obowiązków, że już sobie z nimi nie radzi" – wskazała psychiatra.(PAP)
Autorka: Elżbieta Bielecka
mmi/