"Niektóre państwa zdeterminowane, by wdrożyć obowiązkową relokację"

2023-07-01 07:01 aktualizacja: 2023-07-01, 13:29
Mateusz Morawiecki, Szymon Szynkowski vel Sęk. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Mateusz Morawiecki, Szymon Szynkowski vel Sęk. Fot. PAP/Radek Pietruszka
W części państw jest duża determinacja, by szkodliwe rozwiązania o obowiązkowej relokacji zostały wdrożone, narzucone innym państwom; jestem niemal pewien, że ten temat będzie wracał na unijną agendę - powiedział w rozmowie z PAP minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk.

Przywódcy krajów Unii Europejskiej na dwudniowym szczycie w Brukseli, który zakończył się w piątek, nie przyjęli konkluzji w sprawie migracji. W tej kwestii nie udało się osiągnąć konsensusu wśród 27 państw członkowskich. Polska zaproponowała poprawki do projektu konkluzji, jednak nie uzyskały one jednomyślności.

Minister Szymon Szynkowski vel Sęk w rozmowie z PAP przyznał, że Polska jest zadowolona, że szczyt zakończył się bez konkluzji ws. przymusowego mechanizmu relokacji uchodźców, "które byłyby usankcjonowaniem próby przełamania kompromisu, która dokonała się na poziomie ministrów". "Część państw chciała, żeby to usankcjonować na poziomie liderów podczas szczytu. Na to Polska zgodzić się nie mogła" – podkreślił.

Jak zaznaczył, Polska bardzo jasno domagała się uszanowania kompromisu z 2018 roku. "Chcieliśmy również takie odniesienia zawrzeć w bieżących konkluzjach. Ponieważ część państw chce złamania tego kompromisu i nie zgodziła się na wprowadzenie takiego zapisu, sprzeciwiliśmy się przyjęciu konkluzji ws. migracji, a to oznacza, że obowiązują konkluzje z czerwca 2018 roku mówiące o dobrowolnym mechanizmie relokacji" – zaznaczył.

"Jakakolwiek próba podjęcia decyzji wbrew tym konkluzjom będzie – w naszej opinii – naruszała porządek prawny, konsensus i wzajemne zaufanie między państwami" – podkreślił minister ds. UE.

Szynkowski vel Sęk: szereg państw w rozmowach kuluarowych rozumie nasze argumenty

Polityk został zapytany, czy temat relokacji migrantów wróci na agendę kolejnego szczytu, bo taką propozycję - według mediów - miał zaproponować premier Holandii Mark Rutte. "Jestem niemal pewien, że będzie on wracać, bo w części państw jest duża determinacja, żeby szkodliwe rozwiązania o obowiązkowej relokacji uchodźców zostały wdrożone, narzucone innym państwom" - przyznał.

"My się na to nie zgadzamy i stąd, aby wzmocnić naszą paletę argumentów w spodziewanej dalszej dyskusji w tej sprawie, odwołujemy się do referendum, które jest w każdej demokracji najsilniejszym dostępnym narzędziem - narzędziem demokracji bezpośredniej, które trudno sobie wyobrazić, żeby zostało zlekceważone, także na poziomie unijnym, przez inne państwa" - powiedział. Jak dodał, obywatele polscy w referendum wyrażą swój pogląd ws. migracji, a to będzie oznaczało, że ich wola będzie musiała zostać uszanowana.

Pytany, jak zostało odebrane stanowisko Polski ws. relokacji przez innych liderów i czy wśród państw, które publicznie w tej sprawie nie wyrażają jasnego stanowiska, Polska ma sojuszników, którzy deklarują poparcie np. w rozmowach kuluarowych, przyznał, że dyskusja na ten temat była niezwykle trudna. "O ile szereg państw w rozmowach kuluarowych rozumie nasze argumenty, to już w tych rozmowach oficjalnych bardzo często tych argumentów tak otwarcie te państwa nie podnoszą" – powiedział Szynkowski vel Sęk.

"My uważamy, że naszym obowiązkiem jest bronić bezpieczeństwa, porządku, stabilności i tego wszystkiego, co wiąże się z ochroną szczelności polskich granic, chronienia nas przed zagrożeniami, które mogłyby się wiązać z nielegalną migracją" – zaznaczył.

Jak podkreślił, "obowiązkowe mechanizmy relokacji są mechanizmami, które mogłyby sprawić - jeżeliby się na nie zgodzić - że obrazki, które dzisiaj widzimy na ulicach niektórych zachodnich miast, staną się rzeczywistością w Polsce". "Naszym zasadniczym priorytetem jest ochrona polskich obywateli, żeby tak się nie stało. Aby mogli się czuć bezpieczni" – podkreślił minister.

Państwa Unii Europejskiej nie zdołały osiągnąć porozumienia w sprawie polityki migracyjnej

Po zakończeniu w piątek dwudniowego szczytu UE w Brukseli przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel poinformował, że państwa Unii Europejskiej nie zdołały osiągnąć porozumienia w sprawie wspólnych konkluzji dotyczących polityki migracyjnej.

Wcześniej ministrowie spraw wewnętrznych państw UE przyjęli stanowisko negocjacyjne w sprawie reformy regulacji migracyjnych w Unii. Stanowisko to będzie podstawą negocjacji prezydencji Rady z Parlamentem Europejskim. Polska i Węgry głosowały przeciwko poparciu tzw. paktu migracyjnego. Tzw. pakt migracyjny zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności". Polega on na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".

Liczbę tę ustalono na 30 tys. "Natomiast minimalna roczna liczba wkładów finansowych zostanie ustalona na 20 tys. euro na relokację. Liczby te można w razie potrzeby zwiększyć, a sytuacje, w których nie przewiduje się potrzeby solidarności w danym roku, również zostaną wzięte pod uwagę" - napisano w komunikacie Rady UE. Oznacza to de facto, jak tłumaczył PAP wysokiej rangi dyplomata unijny, który uczestniczył w negocjacjach, wybór między relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym w przypadku braku chęci ich przyjęcia.

Premier Mateusz Morawiecki podkreślał w piątek w Brukseli, że nie ma zgody polskiego rządu na przymusowość relokacji. Szef rządu deklarował, że Polska nie zgodzi się na kompletną zmianę polityki ws. migracji i jest za dobrowolnością w tej sprawie.

W połowie czerwca Sejm przyjął uchwałę wyrażającą sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów, która zobowiązuje rząd do stanowczego sprzeciwu wobec propozycji. Prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył w Sejmie, że kwestia relokacji migrantów w Unii Europejskiej musi być przedmiotem referendum. (PAP)

autor: Grzegorz Bruszewski

dsk/