Strażacy z pożarem hali w Przylepie, w której składowane były niebezpieczne substancje walczyli od soboty. Działania gaśnicze zakończyły się w niedzielę wieczorem. Od tego czasu na miejscu nadal działania prowadzi kilkunastu strażaków, którzy dozorują i monitorują pogorzelisko m.in. na wypadek wystąpienia ewentualnych odnowień pożaru.
Jak tłumaczył PAP rzecznik prasowy Lubuskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP st. kpt. Arkadiusz Kaniak, "nie możemy pozostawić tego miejsca nie mając 100-procentowej pewności, że te pożarzysko się nie odnowi". „Tym bardziej, że niebawem na miejsce mają wejść śledczy, którzy będą wyjaśniali przyczyny pożaru, więc musimy zrobić wszystko, żeby było bezpiecznie" – dodał.
Kaniak w rozmowie z PAP przyznał, że akcja gaśnicza w Przylepie "to była zdecydowanie jedna z najtrudniejszych, o ile nie najtrudniejsza tego typu akcja być może w całym województwie - mam na myśli akcję związaną z działaniem w tak skrajnych warunkach".
"Przede wszystkim mówimy tu o pożarze, który nie tylko zawierał niebezpieczeństwo związane z samą chemią, ale mówimy o pożarze, w którym bardzo wysoka temperatura, na stosunkowo niewielkiej przestrzeni, utrudniała pracę strażakom" – wskazał.
"Do tego dochodziły różnego rodzaju eksplozje związane z rozszczelnieniem beczek z materiałem łatwopalnym, jak można się domyślić, które pod wpływem bardzo wysokiej temperatury eksplodowały. To sprowadzało dodatkowe niebezpieczeństwo dla samych strażaków. Również temperatura na zewnątrz, a więc okres wakacyjny, letni, nie był sprzyjającym okresem do tego żeby, komfortowo prowadzić działanie, więc pod tym względem, sumując te wszystkie czynniki, dla strażaków była to niezwykle wyczerpująca akcja" – dodał.
Kaniak powiedział PAP, że w przekazach medialnych podawano, że w każdej godzinie na miejscu pożaru działało i było do dyspozycji ok. 200 strażaków. Zaznaczył jednak, że biorąc pod uwagę rotacyjność, "w akcji ogólnie wzięło udział 376 strażaków, 107 pojazdów i dwa samoloty".
"W tym miejscu należą się też ogromne podziękowania przede wszystkim dla druhen i druhów strażaków. Trzeba też powiedzieć o ogromnym poświęceniu z ich strony. Mówiąc o tej rotacji na miejscu pożaru - dochodziło nawet do takich sytuacji, że prosiliśmy o zmianę, a oni mówili, że jeszcze są na tyle sprawni, że mogą wytrzymać. Oczywiście są pewne procedury i należy ich się trzymać, natomiast widać było, że każdy ze strażaków jest bardzo zaangażowany i za to im serdecznie dziękuję" – podkreślił.
We wtorek rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze prok. Ewa Antonowicz podczas konferencji poinformowała, że Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze wszczęła śledztwo dotyczące pożaru hali w Przylepie.
"Postępowanie zostało wszczęte w związku z pożarem oraz wybuchem substancji łatwopalnych poprzez sprowadzenie zagrożenia dla zdrowia i życia osób oraz mienia wielkiej wartości" - powiedziała Antonowicz. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.
Zaznaczyła, że przesłuchano już pierwszych świadków oraz zabezpieczono monitoringi. "Wczoraj w godzinach popołudniowych przeprowadzono wstępne oględziny na miejscu zdarzenia, jednak z uwagi na to, że akacja gaśnicza w dalszym ciągu trwa postępowanie to zostanie przeprowadzone w kolejnych dniach z udziałem biegłych z różnych specjalizacji" - podkreśliła Antonowicz.
Poinformowała też, że Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze w 2021 roku skierowała akt oskarżenia przeciwko ośmiu osobom, które były związane właśnie z tym procederem składowania odpadów w Przylepie. "Prokuratura oskarżyła sześć osób związanych ze spółką, która wynajmowała halę w Przylepie, a także dwóch urzędników - naczelnika starostwa powiatowego oraz inspektora, którzy dopuścili się zaniechania czynności w związku z wydawaniem decyzji o pozwolenie" - zaznaczyła prokurator.
Wskazała, że Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze również prowadziła postępowania poza karne uczestnicząc m.in w postępowaniu przed Naczelnym Sądem Administracyjnym w toku, którego zgłosiła swój udział i wniosła o uznanie prezydenta miasta Zielona Góra jako organu, który winien w wyniku wykonania zastępczego dokonać utylizacji tych odpadów.
Dopytywana kogo przesłuchano już jako świadków w sprawie pożaru w Przylepie odpowiedziała, że osoby związane z miejscem, w którym do niego doszło. "Są to pokrzywdzeni m.in właściciele hal" - podała Antonowicz.
Dodała, że zaplanowano już dalsze czynności z udziałem biegłych specjalistów z zakresu pożarnictwa, czy badań chemicznych. "Ściągamy również sprzęty umożliwiające przede wszystkim rejestracje tego miejsca, ponieważ nie jest możliwe na chwilę obecną dotarcie do tego pogorzeliska, z uwagi na to, że tam w dalszym ciągu trwa akcja gaśnicza" - powiedziała Antonowicz. (PAP)
autor: Anna Jowsa
ajw/ apiech/