200-metrowy statek płynął z niemieckiej Bremy do Egiptu i zapalił się w nocy z wtorku na środę, gdy znajdował się na Morzu Północnym około 30 kilometrów na północ od holenderskiej wyspy Ameland. niderlandzkie służby natychmiast podjęły akcję ratunkową. Udało się uratować 22 z 23 członków załogi. Jedna osoba zginęła.
Jednostka pływająca pod banderą Panamy i wyczarterowana przez japońską firmę K Line przewoziła prawie 4 tysiące samochodów osobowych, w tym 25 auta elektryczne. Zarówno rzecznik straży przybrzeżnej jak i przedstawiciel K Line twierdzą, że prawdopodobną przyczyną pożaru było zapalenie się jednego z samochodów elektrycznych. Źródła portalu RTL Nieuws podają, że na pokładzie wybuchł akumulator jednego z elektryków.
Początkowo informowano, że jednostka przewoziła 2857 samochodów, niemiecka agencja dpa podała dziś, że na pokładzie znajdowało się 3783 auta.
Przyczynę pożaru będzie można ustalić dopiero po jego opanowaniu, co może potrwać jeszcze kilka dni. Rzecznik straży przybrzeżnej przekazał mediom, że obecnie brane są pod uwagę trzy scenariusze. Pierwszy zakłada, że pożar uda się ugasić i statek będzie można odholować do jednego z portów. Drugi przewiduje, że jednostka zatonie. Natomiast według trzeciego, służby będą czekały na wypalenie się jednostki.
Istnieje realne niebezpieczeństwo, że na pokładzie frachtowca może dojść do eksplozji pojazdów elektrycznych, co grozi katastrofą ekologiczną - ostrzegają eksperci.
Straż przybrzeżna przekazała rano, że płonący statek dryfuje w kierunku zachodnim i znajduje się obecnie około 16 kilometrów na północ od wyspy Terschelling. Jednostka jest połączona z holownikiem, który utrzymuje ją w bezpiecznej odległości od innych statków. Jak wyjaśnił rzecznik straży połączenie z holownikiem jest jednak prowizoryczne i na razie nie ma technicznej możliwości, by samochodowiec został odholowany do jednego z portów. Będzie to możliwe dopiero po opanowaniu ognia.
Firma ubezpieczeniowa Allianz informowała w zeszłym miesiącu, że pożary na statkach są postrzegane jako jeden z największych problemów bezpieczeństwa w branży żeglugowej. Jak podaje dziennik "De Telegraaf" w zeszłym roku z tego powodu zatonęło osiem statków, zgłoszono też ponad dwieście incydentów związanych z pożarami, najwięcej od dziesięciu lat. Gazeta dodaje, że wynika to po części ze wzrostu transportu maszyn i przedmiotów z akumulatorami, w tym samochodów elektrycznych.
Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek (PAP)
jc/