W środę Sąd Okręgowy w Nowym Sączu skazał prawomocnie dwóch mężczyzn na karę grzywny w wysokości 1600 zł oraz 1500 zł za znęcanie się nad końmi, którymi wozili turystów do Morskiego Oka w Tatrach. O wyroku poinformowała Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!
Jak zaznaczyła fundacja, sprawa Wojciecha Ch. i Jana W. trafiła na wokandę Sądu Rejonowego w Zakopanem niejako przez przypadek, bo Tatrzański Park Narodowy zimą 2016 r. nie powiadomił organów ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania nad końmi, choć przypadki te wykryła Straż Parku.
"Opinia publiczna, ani organa ścigania w 2016 roku nie dowiedziały się o tych sprawach, bo Tatrzański Park Narodowy o nich nie informował. Nikt też nie powiadomił organizacji ochrony zwierząt, nie było żadnych zdjęć czy filmów, wykonanych przez turystów. Ale do akt jednego z postępowań prokuratury w sprawie systemowego znęcania się nad końmi trafiły zestawienia kontroli Straży Parku na trasie do Morskiego Oka, zawierające opis zdarzeń, wykonanych czynności i fotografie, również z monitoringu wizyjnego. Biegła sądowa lekarz weterynarii, analizując akta, uznała, że w przypadku koni Max, Shann i Okaz doszło do złamania przepisów ustawy o ochronie zwierząt. To właśnie w ten sposób Fundacja Viva! dowiedziała się o tych sprawach" - podała fundacja.
Dodała też, że w ten sposób niemal dwa lata od czynu Prokuratura Rejonowa w Zakopanem wszczęła odrębne śledztwo, dotyczące znęcania nad końmi. Postawione mężczyznom zarzuty dotyczyły wykorzystywania do pracy chorego konia z pękniętym kopytem oraz trzykrotnego pokonania trasy przez tę samą parę koni, Shanna i Okaza, bez zapewnienia im odpoczynku oraz kłusem na odcinku objętym zakazem kłusowania. W wyniku tego jeden z koni przewrócił się na trasie i nie był w stanie wstać i samodzielnie wrócić na dolny parking.
Sprawę fiakrów najpierw rozstrzygał Sąd Rejonowy w Zakopanem, który uznał obu mężczyzn za winnych znęcania się nad Maxem, Shannem i Okazem, jednak w wyniku apelacji trafiła do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.
"Sąd utrzymał wyrok w mocy w całości. W uzasadnieniu ustnym Sąd przyznał rację oskarżycielowi posiłkowemu, którym była Viva! i argumentował, że wiodącym zamiarem skazanych mężczyzn był zarobek, a wynikające z tego zachowania były bezsprzecznie związane z bólem i cierpieniem u wykorzystywanych do pracy koni" – tłumaczy Anna Plaszczyk z Fundacji Viva!
Jak podkreśla fundacja, Sąd Okręgowy w Nowym Sączu nie dał wiary argumentacji obrońcy Jana W., że ten nie wiedział o pękniętym kopycie i o bólu, jakie to pęknięcie może powodować. "W tym zakresie również przyznał rację oskarżycielom posiłkowym, Fundacji Viva! i Tatrzańskiemu Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami, że osoby wykonujące transport konny do Morskiego Oka od lat kreują się na znawców koni, ich hodowli i pracy z nimi, a więc powinny posiadać podstawową wiedzę o ich chorobach i użytkowaniu" - podaje fundacja.
Wyjaśnia też, że w toku postępowania Wojciech Ch. twierdził, że konie samodzielnie zmieniły tempo pracy ze stępa na kłus na stromym odcinku trasy i że nie było w tym jego winy. Tymczasem to powożący powinien zareagować i uspokoić tempo jazdy, bowiem w wyniku takiej zmiany tempa - ze stępa do kłusu - przeciążenia, jakim poddawane są konie, wzrastają wielokrotnie, a ustawa o ochronie zwierząt zabrania nie tylko przeciążania koni, ale również zmuszania ich do zbyt szybkiego biegu.
"Choć domagaliśmy się wyższej kary i tak jesteśmy zadowoleni, że do skazania doszło" – mówi Anna Plaszczyk i dodaje, że to pierwszy w historii prawomocny wyrok skazujący za znęcanie się nad końmi z Morskiego Oka. "Mam nadzieję, że nie ostatni, bo w toku jest śledztwo Prokuratury Okręgowej w Kielcach w sprawie systemowego znęcania się nad końmi na trasie. I to właśnie ta sprawa może doprowadzić do ostatecznej likwidacji tej anachronicznej +rozrywki dla turystów+" – zaznacza Plaszczyk. (PAP)
Autorka: Aleksandra Kuźniar