Polska i Węgry są odporne na nacisk finansowy UE. "Nam się nie spieszy"

2020-11-30 07:10 aktualizacja: 2020-11-30, 12:20
Fot. PAP/EPA/FRANCOIS LENOIR
Fot. PAP/EPA/FRANCOIS LENOIR
W wymiarze finansowym Polska i Węgry są odporne na nacisk Unii Europejskiej, głównie bogatej unijnej północy. Nam się nie spieszy, a kraje południa UE nie mogą czekać na nowy budżet – powiedział PAP politolog z Uniwersytetu Łódzkiego prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.

Weto Warszawy i Budapesztu blokujące uchwalenie unijnego budżetu, w proteście przeciwko uzależnianiu funduszy europejskich dla od ustalonych przez władze UE politycznych zasad tzw. praworządności, jest – zdaniem profesora Żurawskiego vel Grajewskiego – obroną niepodległości Polski i Węgier.

"Państwom unijnego południa się spieszy. Nam się nie"

"Większość w UE nie może wszystkiego. To regulują traktaty" - przypomniał i dodał, że niektóre z zasad tzw. praworządności ingerują w wewnętrzną politykę krajów członkowskich, tak jak UE chciałaby to robić w Polsce i na Węgrzech.

"Unijna północ, czyli tzw. klub skąpców: m.in. Niemcy, Austria, Holandia i kraje skandynawskie, chce ograniczenia transferów funduszy pod dowolnym pretekstem" – mówił PAP profesor. "Południe UE, czyli m.in. Portugalia, Hiszpania, Włochy i Grecja, jest potwornie zadłużone od 112 do 205 proc. PKB. Te kraje pilnie potrzebują pieniędzy, a nie są w stanie pożyczać, jako oddzielne państwa, poza strukturą UE" – tłumaczył politolog. "Państwom unijnego południa się spieszy. Nam się nie spieszy" – zaznaczył. "Polska ma tylko ok. 60 proc. PKB zadłużenia, ma gospodarkę w dobrym stanie, ma sporo jeszcze funduszy niewykorzystanych z poprzedniej perspektywy budżetowej i może nimi dysponować do 2023 roku" – wyjaśnił Żurawski vel Grajewski.

Profesor dodał, że w tej sytuacji bogata północ UE chciała odmówić unijnemu południu pomocy finansowej, używając jako argumentu weta Polski i Węgier. "Kraje północy UE starały się nastawić południe przeciwko unijnemu wschodowi, ale ryzykują, że nastawią raczej południe UE przeciw unijnej północy" - podkreślił.

"Południu jest wszystko jedno, z jakiego powodu północ UE nie chce im dać unijnych funduszy i to podczas kolejnych finansowych kłopotów - po kryzysach zadłużeniowym i uchodźczym – teraz z powodu pandemii" – tłumaczył naukowiec. Unijne południe – jak powiedział profesor – będzie próbowało przełamać kryzys budżetowy spowodowany wetem Warszawy i Budapesztu. "Południe będzie działało w tym kierunku, aby jak najszybciej odblokować fundusze, a ponieważ my walczymy o niepodległość, jest jasne, że północ powinna ustąpić, aby uruchomić pieniądze na pomoc krajom południa UE" – podkreślił.

Politolog dodał, że jest jeszcze gospodarczy argument, który może przekonać Niemców, Austriaków, Holendrów i Skandynawów. "Jeśli południe nie dostanie funduszy, klub skąpców z północy UE straci ogromne rynki zbytu, m.in. włoski i hiszpański" – zwrócił uwagę. "Konsumenci z południa nie będą mieli pieniędzy na towary z północy UE" – mówił.

"Warunkowanie przyznania funduszy od mechanizmu praworządności w lipcu nie było przedstawiane jako prawo do politycznego nacisku"

Prof. Żurawski vel Grajewski uważa, że najsilniejszy ekonomicznie unijny kraj, czyli Niemcy, nie jest w stanie skredytować gospodarek Francji, Włoch i Hiszpanii. "Berlin nie ma takich zasobów" – podkreślił. "Ten manewr, którym nas się czasem straszy – czyli, że umówi się 25 państw i będą pożyczały poza strukturami unijnymi, aby zmarginalizować wetujących – jest bardzo trudny do realizacji" – mówił politolog. "Komisja Europejska nie ma prawa, aby pożyczać w imieniu UE bez zgody wszystkich państw członkowskich" – podkreślił.

"Chciałbym widzieć kanclerz Niemiec Angelę Merkel i premiera Holandii Marka Rutte, jak tłumaczą swoim podatnikom, że będą zaciągać pożyczki na pomoc unijnemu południu nie, jako UE, ale jako Niemcy i Holandia" – mówił. "I pewnie później poproszą, aby ci podatnicy na nich głosowali" – zauważył politolog.

Polexit to – w opinii łódzkiego naukowca – wyłącznie polityczne narzędzie szantażu w rękach polskiej opozycji. "Oczywiście jest to polityczny straszak, żadna z poważnych partii politycznych nie głosi programu wystąpienia Polski z UE" – zaznaczył Żurawski vel Grajewski. "Opozycja wie, że jednym z najlepszych narzędzi mobilizacji elektoratu przeciwko jakiejś partii jest straszenie wystąpieniem Polski z UE, w związku z tym prowadzą taką akcję propagandową" – podkreślił. "Nic z tego, poza straszeniem, nie wynika" – tłumaczył.

Profesor przypomniał, że warunkowanie przyznania funduszy od tzw. mechanizmu praworządności było jeszcze w lipcu przedstawiane przez reprezentantów prezydencji niemieckiej w UE, jako narzędzie walki z korupcją, a nie prawo do politycznego nacisku na kraje członkowskie. "Zostaliśmy brutalnie oszukani przez Niemcy. Nie jesteśmy zobowiązani do pomocy ich prezydencji w rozwiązaniu tego konfliktu" – ocenił politolog. Po Niemcach, w UE będą przewodzić Portugalczycy. "Lizbona jest zainteresowana jak najszybszym uruchomieniem funduszy i rozstrzygnięciem konfliktu, a nie jego utrzymywaniem" – przypomniał profesor.

"Na czas zablokowania budżetu obowiązuje prowizorium i to nieprawda, że jakieś fundusze tracimy" – zapewnił. "Podstawowe transfery pieniężne będą opierały się na dystrybucji funduszy z ubiegłego roku" – powiedział PAP prof. Żurawski vel Grajewski. (PAP)

Autor: Hubert Bekrycht