W środę Ministerstwo Zdrowia podało, badania potwierdziły 208 nowych zakażeń koronawirusem, zmarła jedna osoba z COVID-19. Liczba nowych zakażeń COVID-19 wzrosła w porównaniu z liczbą z ubiegłej środy. Zdaniem wielu ekspertów należy się liczyć z większym przyrostem zachorowań w kolejnych tygodniach.
"IV fala rozwija się szybciej niż poprzednie, zachorowania wywołuje wariant Delta"
"Z doświadczeń tych krajów, które przed nami już miały IV falę wynika, że rozwija się ona szybciej niż poprzednie, co jest pochodną większej zaraźliwości wirusa, bo zachorowania głównie wywołuje wariant Delta" - zwrócił uwagę w rozmowie z PAP prof. Ernest Kuchar z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
W ubiegłym tygodniu szef resortu zdrowia Adam Niedzielski napisał na Twitterze, że poziom zakażeń wariantem Delta w okresie ostatnich czterech tygodni to już ponad 86 proc. "Dotychczas w Polsce mamy potwierdzone 404 przypadki wariantu Delta. Wariant Alfa, który jest na poziomie niecałych 8 proc. wszystkich zakażeń, odchodzi w Polsce do przeszłości" - napisał Niedzielski.
Zdaniem prof. Kuchara wariant Delta w przybliżeniu jest dwukrotnie bardziej zaraźliwy niż ten, który odpowiadał za III falę zachorowań.
Prof. Kuchar: należy się spodziewać szybszych wzrostów zachorowań
"Dlatego należy spodziewać się szybszych wzrostów zachorowań. Pandemie przyrastają w sposób wykładniczy, a nie liniowy. Nasz umysł jest przyzwyczajony do tego, że liczba ta będzie rosła liniowo, ale wzrost wykładniczy tylko początkowo jest powolny, a potem przypomina efekt kuli śniegowej i staje się bardzo gwałtowny" - sprecyzował Kuchar.
Według eksperta w Polsce wciąż wiele osób podatnych jest na zakażenie. "Przynajmniej częściową odporność na wariant Delta mają osoby zaszczepione i ozdrowieńcy. Jednak z czasem ta odporność prawdopodobnie się zmniejsza" - zauważył.
Prof. Kuchar uważa, że we wrześniu lub na początku października czeka nas gwałtowny wzrost zachorowań. I podobnie jak w innych krajach, w których ma miejsce IV fala zachorowania będą głównie wśród osób do 24. roku życia, czyli młodzieży i młodych dorosłych. "To osoby najbardziej czynne i mające najwięcej kontaktów i przekonane, że koronawirus im nie grozi" - powiedział.
W jego ocenie duża liczba zakażeń nie będzie przekładać się na znaczną liczbę hospitalizacji i zgonów, bo jest to grupa ogólnie zdrowa. "Jednak młodsze osoby nie żyją w oderwaniu od społeczeństwa - one mogą zarazić rodziców i dziadków, a to już jest niebezpieczne. Warto też pamiętać, że wiele młodych osób w Polsce jest otyłych. Dla nich przejście COVID-19 może być wyzwaniem" - dodał.
Prof. Kuchar skomentował też zapowiedź szefa MZ Adama Niedzielskiego dotyczącą ewentualnych obostrzeń. Niedzielski powiedział, że jeśli będą dwa regiony ze zbliżoną liczbą zakażeń w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców, to większe obostrzenia będą wprowadzane tam, gdzie poziom zaszczepienia jest niższy, a tym samym ryzyko rozprzestrzeniania zakażenia większe. "To zapewne rodzaj motywacji do zaszczepienia. Mam wątpliwości, czy on będzie skuteczny. Pytanie brzmi - czy pacjenci mają dostęp do danych, dotyczących poziomu zaszczepienia i nim się kierują" - powiedział prof. Kuchar.
Z danych rządowych wynika, że ok. 60 proc. Polaków przyjęło do tej pory przynajmniej jedną dawkę szczepionki przeciwko COVID-19. Jednak odsetek zaszczepionych bywa bardzo różny w zależności od regionu.
W ostatnich tygodniach sporo mówi się w mediach o ewentualnym obowiązku szczepień w grupach zawodowych - białym personelu czy służbach mundurowych. Według prof. Kuchara taki obowiązek wprowadzono już np. w USA czy niektórych krajach zachodniej Europy. "To jest konieczność, bo wirus ten roznosi się drogą kropelkową, a trudno jest zachować dystans np. w koszarach, więc obowiązkowe szczepienie jest uzasadnione realnym zagrożeniem zachorowania" - zaznaczył.(PAP)
Autor: Szymon Zdziebłowski