"Część kwoty wskazanej przez OLAF została już zwrócona przez Ryszarda Czarneckiego" - przekazało Katarzynie Szymańskiej-Borginon biuro prasowe europarlamentu.
Jak nieoficjalnie ustaliła dziennikarka, polityk zwrócił mniej niż połowę sumy wskazanej przez OLAF.
Sam Czarnecki nie chciał ujawnić, o jaką sumę chodzi. "Nieprawidłowości popełnili moi asystenci, nie było w tym mojej żadnej złej woli czy złej intencji. Ale oczywiście wziąłem to na siebie, wziąłem to na klatę" - powiedział w rozmowie z RMF FM.
Parlament Europejski podkreślił z kolei w oświadczeniu, że "procedura oceny w odniesieniu do kwot, które można jeszcze odzyskać na podstawie m.in. sprawozdania OLAF-u, jest nadal w toku".
Dochodzenie OLAF-u wobec Czarneckiego
O tym, że Parlament Europejski nakazał Ryszardowi Czarneckiemu zwrot bezprawnie pobranych pieniędzy za podróże służbowe informował w kwietniu TVN24. We wrześniu ubiegłego roku Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) potwierdził, że prowadził dochodzenie w sprawie europosła PiS dotyczące "ewentualnych nieprawidłowości w zakresie zwrotu kosztów podróży i wypłaty diety".
Jak w sierpniu 2020 r. napisała "Rzeczpospolita", w rozliczeniu służbowych wyjazdów Czarnecki wykazywał, że dojeżdżał do Brukseli z Jasła, gdzie miał swoje mieszkanie po zmarłej w 2005 r. matce, podczas gdy nie mieszkał w tym mieście, tylko w Warszawie. Dzięki temu zabiegowi Czarnecki miał powiększać "kilometrówkę" o ok. 340 km, czyli odległość z Jasła do stolicy. Poza tym Czarnecki deklarował, że podróżował różnymi samochodami, które nie należały do niego. Po sprawdzeniu okazało się, że właściciele tych aut zaprzeczyli, by pożyczali je posłowi. Fiat punto cabrio, którym europoseł miał podróżować w lutym 2012 r., jak się okazało został w 2001 r. zezłomowany. (RMF, TVN24, "Rzeczpospolita")
js/