Przydacz: to Ukraina potrzebuje dziś gwarancji bezpieczeństwa, a nie Rosja

2022-12-05 09:43 aktualizacja: 2022-12-05, 21:00
Marcin Przydacz. Fot. PAP/Marcin Obara
Marcin Przydacz. Fot. PAP/Marcin Obara
Rosja jest agresorem, burzycielem pokoju i zagrożeniem. Jeśli ktokolwiek potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa, to jest to Ukraina i państwa Europy Środkowo-Wschodniej - powiedział wiceszef MSZ Marcin Przydacz, odnosząc się do słów prezydenta Francji Emmanuela Macrona.

Francuski prezydent powiedział w sobotę, że Zachód powinien rozważyć, jak odpowiedzieć na zgłaszaną przez Rosję potrzebę uzyskania gwarancji bezpieczeństwa, jeśli Władimir Putin zgodzi się na negocjacje w celu zakończenia wojny z Ukrainą.

Wiceszef MSZ Marcin Przydacz pytany w rozmowie z PAP.PL, czy - według niego - Rosja potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa, odparł, że kraj ten "jest agresorem, burzycielem porządku, pokoju i starą metodą sowiecką próbuje nieco odwracać kota ogonem".

"To Rosja przecież atakuje inne państwa i to Rosja jest państwem rewizjonistycznym. To Rosja jest dziś zagrożeniem dla bezpieczeństwa" - podkreślił Przydacz, dodając, że "jeśli ktokolwiek potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa, to potrzebuje ich Ukraina i państwa Europy Środkowo-Wschodniej przed agresywną polityką rosyjską".

"Z takim delikatnym zdumieniem przyjmujemy te słowa prezydenta Francji. Na tym etapie, po pierwsze, Rosja nie wysyła żadnych sygnałów gotowości do negocjacji. A te negacje musiałyby być poprzedzone wycofaniem swoich wojsk z terytorium obcego państwa" - wskazywał wiceminister.

Podkreślił również, że - "jeśli my uznamy, jako Zachód, że wojska rosyjskie nadal mogłyby stacjonować na terytorium innego państwa - to w zasadzie całe prawo międzynarodowe, wszystkie te dokumenty, pod którymi podpisywaliśmy się od 1945 roku, od Karty Narodów Zjednoczonych, przez dokumenty helsińskie, przez OBWE, ONZ, wszystko ma już w zasadzie drugorzędne znaczenie, bo okazałoby się, że tak naprawdę liczy się tylko naga, brutalna siła".

Przydacz powiedział, że dziwi go, że dyplomacja francuska "w ten sposób do tego podchodzi". "To nie jest budowanie trwałego pokoju na przyszłość, tego typu propozycje. Jeszcze raz powtarzamy, że Rosja dziś - jeśli udałoby się jej zamrozić ten konflikt poprzez jakieś nawet i prowadzone w złej wierze negocjacje - potraktuje to jako strategiczną pauzę do tego, by przeprowadzić tę operację raz jeszcze wtedy, gdy wzmocni się militarnie, gospodarczo i politycznie" - powiedział.

Przydacz zauważył również, że "raz już to przeżywaliśmy". "Format normandzki, którego częścią przecież była Francja, ale także i Niemcy, w której nie było Polski - bo wtedy polskiego rządu, ministra (spraw zagranicznych, Radosława) Sikorskiego nikt nie chciał widzieć w tym formacie - ale ten format finalnie skompromitował się, nie doprowadził do trwałego pokoju, wręcz przeciwnie. Efektem tych ostatnich lat jest przygotowanie Rosji do wojny i śmierć i cierpienie tysięcy ludzi" - powiedział wiceszef MSZ.

"Być może trzeba, ja bym tu podpowiadał, pójść za głosem chociażby Ursuli von der Leyen (...) która mówiła: za mało słuchaliśmy państw Europy Środkowej, jeśli chodzi o Rosję, być może dziś trzeba byłoby bardziej wsłuchiwać się w głos Europy Środkowej, w tym, jak rozumiem, także i Warszawy. Gorąco polecam, także i naszym kolegom z Paryża, Berlina, by wsłuchiwali się w głos Europy Środkowej, bo jak się okazuje, to my rozumiemy Rosję lepiej" - powiedział Przydacz.

(PAP)

Rozmawiała: Anna Nartowska

Autorka: Sylwia Dąbkowska-Pożyczka

js/