"Osoby, które doświadczyły traumy, często się tego wstydzą"

2024-02-22 08:57 aktualizacja: 2024-02-22, 11:41
Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/AA/ABACA
Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/AA/ABACA
Osoby, które cierpią z powodu traumy, często potwornie się wstydzą tego doświadczenia i boją się oceny społeczeństwa. Chodzi o to, by nie wzmagać w nich uczucia i tak już palącego wstydu - powiedziała PAP zastępca przewodniczącej Państwowej Komisji ds. pedofilii Justyna Kotowska.

Kotowska wskazała, że bardzo często w dyskusji publicznej pojęcie traumy jest używane w niewłaściwym kontekście. "Mylone jest po prostu z sytuacjami trudnymi, losowymi, co nie jest do końca dobre dla tych osób, które rzeczywiście są straumatyzowane, a także dla tych, które nie są straumatyzowane" - powiedziała. Wskazała, że "trauma" - z języka greckiego - oznacza ranę, z definicji jest czymś nie do zniesienia, nie do zaakceptowania. "Jest to ostre zdarzenie, które odbierane jest jako zagrażające życiu bądź zdrowiu, co przekracza możliwości i dotychczasowe sposoby radzenia sobie" - powiedziała. Dodała, że może być ono jednorazowe, a także powtarzalne.

"Należy pamiętać, że nie każde trudne zdarzenie jest traumą oraz nie każde ostre zdarzenie musi się kończyć rozwojem traumy" - podkreśliła.

Zaznaczyła, że brak objawów związanych z przeżyciem traumy seksualnej nie oznacza, że do przestępstwa nie doszło. Wskazała, że może się tak zdarzyć, że krótko po zdarzeniu nie będzie objawów, a mogą się one objawić dopiero w dorosłym życiu, bądź w ogóle. "Zdarza się, że pełnomocnicy sprawców używają tego argumentu, aby podważyć wiarygodność zeznań dziecka. To jest raniący pokrzywdzonych błąd" - wskazała.

Dodała, że są narzędzia, dzięki którym można ochronić dziecko, osobę pokrzywdzoną przed traumą. Czynników, które mogą decydować o tym, że nie dojdzie do rozwoju traumy jest kilka, wśród nich można wymienić: zasoby dziecka wewnętrzne i te, które dostaje od otoczenia.

Podkreśliła, że osoby, u których trauma się rozwinęła, nie powinny być definiowane przez dane zdarzenie. Wskazała, że są to osoby, które często potrafią świetnie funkcjonować w sytuacjach kryzysowych oraz potrafią być świetnie zorganizowane w sytuacji bardzo trudnej, ale mogą nie radzić sobie w życiu codziennym. "Potrafią być doskonałymi analitykami, tworzyć strategie i wskazywać ryzyka, ale mogą mieć problem z zaufaniem, odpoczywaniem czy byciem spontanicznym na co dzień" - powiedziała.

"Trauma, jako taka, nie powoduje tylko i wyłącznie zmian w obrębie emocji. Powoduje także zmiany w obrębie naszej pamięci, koncentracji, wyobraźni, kreatywności, a także zmian na poziomie układu nerwowego" - powiedziała.

Wskazała, że jako osoby bliskie, także mamy narzędzia, dzięki którym możemy pomóc, by nie doszło do traumy. "Nie wzmacniajmy stereotypów. Nie myślmy o tych osobach jako o ofiarach. Myślmy o nich jako o osobach z doświadczeniem traumatycznym" - powiedziała. Podkreśliła, że to już będzie dużo - bo, jak mówiła - osoby, które cierpią z powodu traumy, często potwornie się wstydzą tego doświadczenia i boją się oceny społeczeństwa. "Chodzi o to, by nie wzmagać w nich uczucia i tak już palącego wstydu. Nikt z nas nie chciałby być definiowany przez pryzmat jednego zdarzenia. To skreśla człowieka, nadaje mu fałszywą tożsamość" - dodała.

"Najważniejsze jest być przy drugiej osobie" - podkreśliła. Dodała, że samo bycie i nieocenianie drugiego człowieka przez pryzmat jego doświadczeń jest ważniejsze, niż może się wydawać. Wskazała, że osoby z doświadczeniem traumy za wszelką cenę starają się żyć normalnie. "Starają się zapomnieć, wyprzeć traumatyczne zdarzenie, wkładają w to niesamowicie dużo energii" - powiedziała.

"Trauma może mówić wieloma językami. Pierwszy etap pomocy osobom z doświadczeniem traumy powinien polegać na profesjonalnej, trafnej diagnozie" - powiedziała. Dodała, że może jej dokonać psycholog kliniczny, psychoterapeuta, czy na przykład lekarz psychiatra, np. gdy doszło do rozwoju zespołu stresu pourazowego. Podkreśliła, że ważne jest to, aby był to specjalista, który ma doświadczenie w pracy z osobami zmagającymi się z traumą.

Dodała także, że osoby dorosłe z doświadczeniem traumy seksualnej mogą czuć się zepsute w środku, boją się, że ktoś odkryje ich przeszłość i zacznie je oceniać przez pryzmat doświadczeń sprzed lat. A wspomnienie tego, co musiały robić, by przetrwać z oprawcą, od którego były w pełni zależne jako dzieci, wiąże się z bolesnym wstydem.

"Pomieszanie, zagubienie, chaos w rozumieniu, gdzie jest strach, gdzie miłość, gdzie ból, a gdzie przyjemność może towarzyszyć im przez dziesiątki lat i wpływać na jakość tworzonych związków w dorosłości" - powiedziała. Zaznaczyła, że z tego względu pytania zadawane przez pełnomocników sprawców: np. "czy było ci przyjemnie?" są niedopuszczalne. "Są to komunikaty, które trafiają w sam środek rany, powodując jej pogłębienie" - wytłumaczyła.

"Terapia powinna być dostosowana do języka, w którym trauma do nas mówi" - powiedziała. Wskazała, że jeżeli problemem jest uzależnienie, to należy tym problemem się zająć w pierwszej kolejności, aby mieć możliwość głębszej pracy na dalszym etapie. Specjalista powinien ocenić, od czego należy zacząć w pierwszej kolejności i każdorazowo ułożyć strategię dostosowaną do klienta. "Jeżeli pali się dach domu, to nie myjemy podłogi. Praca z osobą z doświadczeniem traumy jest wejściem do domu i stopniowym przyglądaniem się poszczególnym pokojom, by zobaczyć w pierwszej kolejności palące problemy" - dodała.

Wskazała, że sygnałem alarmowym, po którym najlepiej zwrócić się do specjalisty, jest ból i cierpienie. "Jeżeli doświadczam bólu i cierpienia w związku z tym, że nie radzę sobie w codzienności, widzę, że coś jest nie tak, pomimo tego, że się staram. Nie zwlekajmy, zadbajmy o siebie i bliskich" - zaapelowała. (PAP)

Autorka: Iga Leszczyńska

kno/