O tym, że noc sylwestrowa i Nowy Rok to trudny czas dla zwierząt, w tym przede wszystkim tych domowych bardzo bojących się huku i wystrzałów, łódzcy działacze Nowej Lewicy mówili podczas konferencji prasowej zorganizowanej w sobotę przed schroniskiem dla zwierząt przy ul. Marmurowej w Łodzi.
"Każdego roku w okolicach sylwestra występujemy z apelem do wszystkich, którzy chcą hucznie przywitać Nowy Rok, żeby go przywitali tak, jak chcą i lubią, ale żeby ograniczyli do zera korzystanie z fajerwerków i petard. To naprawdę jest krzywdzące dla zwierząt, przede wszystkim tych domowych. To jest też krzywdzące dla portfela, bo zestaw petard kosztuje kilkaset złotych i taką sumę można przeznaczyć na zupełnie inny cel, chociażby na pomoc dla schroniska dla zwierząt" – zaznaczył Trela.
Wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Lewicy dodał, by fajerwerki i petardy zastąpić tzw. zimnymi ogniami, które są tańsze i bardziej przyjazne dla zwierząt.
"' 'Nie strzelam w sylwestra!' to akcja naszego schroniska, do której się dołączamy. Mam nadzieję, że 2024 to będzie w końcu rok, w którym poważnie podejdziemy do tego, w jaki sposób ustawowo zakazać korzystania z petard w Sylwestra. Tego typu apeli jest naprawdę bardzo dużo i może gdyby je zmaterializować w formie przepisów byłoby zdecydowanie lepiej" – podkreślił Trela.
Wiceprezydent Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka przyznała, że łodzianie coraz częściej rezygnują ze strzelania w noc sylwestrową, ale wciąż nie brakuje amatorów odpalania fajerwerków i petard.
"Będziemy uświadamiać mieszkańców. Myślę, że młodsze pokolenie będzie podchodzić ostrożniej do zabawy sylwestrowej i nie będzie używać petard. Ale są jeszcze osoby, które powinny takiego apelu wysłuchać. To ważne, by przekazywać przez co przechodzą w tym czasie zwierzęta. Często taka petarda wywołuje tak duży stres, że może on doprowadzić do śmierci zwierzęcia. 'Nie strzelam w sylwestra!' to także mój apel do mieszkańców Łodzi" – powiedziała.
Dyrektor łódzkiego schroniska Marta Olesińska tłumaczyła, że okres noworoczny jest bardzo trudny dla zwierząt, szczególnie tych przebywających w schronisku.
"Pomagamy im farmakologicznie, ale to jest dla nich ogromna trauma, którą odczuwają długo po nocy sylwestrowej. Wiele z nich nie chce wychodzić przez długi czas z budy, odmawia jedzenia i zaczyna chorować. Dlatego chciałam skierować apel do naszych najbliższych sąsiadów, by pamiętali, że za płotem mieszka ponad 300 psów i 100 kotów. I to będzie dla nich bardzo trudna noc" – przekonywała.
W noc sylwestrową i w Nowy Rok do schroniska w Łodzi trafia bardzo dużo zwierząt, które uciekły podczas spacerów z właścicielem, ponieważ wpadły w panikę i starały się uciec od huku. Dotyczy to nawet psów, które były na smyczy.
Eksperci radzą, by podczas sylwestrowych spacerów zawsze trzymać psa na smyczy i nie zakładać, że pies nie reaguje na wystrzały. Z kolei będąc domu, jeśli wiemy, że zwierzę źle znosi hałasy, zamknijmy okna, zasłońmy rolety, zasłony, żaluzje. Należy też zachowywać się naturalnie - zwierzęta doskonale wyczuwają bowiem nasz nastrój. Jeśli pupil ma w domu swój ulubiony kąt, kryjówkę - zostawmy mu dostęp do tego miejsca. W niektórych przypadkach możemy podać zwierzęciu leki, ale tylko po wcześniejszej konsultacji z weterynarzem. Warto też wspierać psa głaskaniem i głosem zwłaszcza, jeśli samo szuka takiej pomocy.
W przypadki ucieczki psa podczas spaceru bardzo przydatny w jego odnalezieniu bywa chip. Do tego można psa lub kota wyposażyć w adresatkę.(PAP)
autor: Bartłomiej Pawlak
jc/