W środę w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu złożonego w maju przez Andrzeja Dudę. Posłowie wszystkich ugrupowań, także ci, którzy wyrażali zastrzeżenia do projektowanych przepisów, opowiedzieli się za kontynuowaniem pracy nad przedłożeniem.
Przedstawiając projekt, szef BBN Jacek Siewiera argumentował, że zmiany organizacyjne są niezbędne, gdy Federacja Rosyjska używa hybrydowej agresji i wojny jako narzędzia uprawiania polityki i zapowiada ćwiczenia z użycia broni nuklearnej.
Siewiera zwrócił uwagę, że mimo doświadczeń po katastrofie smoleńskiej, kiedy obowiązki tragicznie zmarłego prezydenta przejął marszałek Sejmu, wciąż nie wprowadzono przepisów odpowiednio regulujących uprawnienia marszałków obu izb parlamentu w sprawach kierowania obroną państwa.
Szef BBN uważa, że należy wykorzystać doświadczenia prezydenta Andrzeja Dudy, którego kadencja upływa w przyszłym roku, z takich zdarzeń, jak wtargnięcie białoruskich śmigłowców wojskowych, naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie pociski, działania podjęte wobec śmierci dwóch polskich obywateli wskutek upadku szczątków pocisku w Przewodowie.
Według niego potrzebne jest przywrócenie dowództw rodzajów sił zbrojnych oraz utworzenie połączonego dowództwa w miejsce obecnych dowództw generalnego i operacyjnego.
Przekonywał także do utworzenia komponentu wojsk medycznych. Powołując się na swoje doświadczenia jako żołnierza i lekarza, wyraził przekonanie, że gdyby w wojsku była odpowiednia struktura ewakuacji, udałoby się uniknąć zarówno śmierci żołnierza rannego na granicy z Białorusią, jak i śmierci żołnierza wojsk specjalnych podczas nurkowania.
Za niezbędne uznał ustawowe zdefiniowanie zadań i uprawnień wojsk obrony cyberprzestrzeni, wskazując, że Polska jest krajem najbardziej narażonym na ataki informatyczne; szef BBN przywołał cyberatak na Polską Agencję Prasową.
Kontyngent do działań na granicy
Siewiera ocenił, że dopuszczenie do użycia wojska w kraju pozwoliłoby sformować kontyngent do działań na granicy. Podkreślił, że żołnierze mogliby działać również, ochraniając infrastrukturę krytyczną, jak porty, lotniska i elektrownie. Jego zdaniem dałoby to "ramy pod rozwiązania legislacyjne, które dziś słusznie proponują rząd i minister obrony". Według Siewiery w polskim prawie pokutuje "lęk przed użyciem sił zbrojnych na terytorium RP", który wynika z doświadczeń stanu wojennego.
Zaznaczył, że projektowana ustawa nie zmienia niczego w cywilnej kontroli nad armią, nie zmierza też do wprowadzenia nowych stanów nadzwyczajnych. Odnosząc się do wątpliwości posłów, zapewnił, że celem projektu nie jest zwiększenie kompetencji BBN, ale przyznanie mu prawa do poznania planów obrony jest konieczne, by szef Biura mógł je zaopiniować dla zwierzchnika sił zbrojnych.
Podczas debaty nikt nie złożył wniosku o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Zgłoszono natomiast propozycję przejścia do drugiego czytania bez odsyłania projektu do komisji, Sejm rozstrzygnie to w bloku głosowań.
Według KO projekt zawiera "wiele niedoróbek i regulacji niekonstytucyjnych". "U podstaw tworzenia tego projektu niezwykłą rolę grały emocje" – ocenił Paweł Suski (KO). Jego zdaniem prezydent "chce coś po sobie pozostawić". Podkreślił też, że projekt nie jest niezbędny, by uregulować zasady użycia broni przez żołnierzy na granicy.
Andrzej Szewiński (KO) ocenił, że projekt idzie "bardzo daleko", a jego wdrożenie "wymaga wprowadzenia zmian w 17 ustawach, a w szczególności w ustawie o obronie ojczyzny".
Zbigniew Hoffmann (PiS) za fundamentalne dla bezpieczeństwa państwa uznał przepisy, które dotyczą stałych planów obrony. Do istotnych zaliczył też przepisy przewidujące odtworzenie dowództw poszczególnych rodzajów Sił Zbrojnych i przekształcenie Inspektoratu Wsparcia w Dowództwo Komponentu Wsparcia Sił Zbrojnych.
Przewodniczący komisji obrony Andrzej Grzyb (PSL-TD) zwrócił uwagę na cztery obszary zmian przewidywanych w projekcie: w systemie kierowania bezpieczeństwem państwa, w stanach gotowości, zasadach wymiany informacji oraz w sposobie reagowania w poszczególnych stanach zagrożenia.
Piotr Strach (Polska 2050-TD) wyraził wątpliwość, czy "w sytuacji zagrożenia wojną stać nas na rewolucję”. Według niego prezydencki projekt zdaje się wskazywać niedostatki uchwalonej przed dwoma laty ustawy o obronie ojczyzny, "jakby tam było bardzo dużo złych rzeczy, jakby tam był chaos".
Pozytywnie ocenił przepisy dotyczące zagrożenia hybrydowego, propozycję włączenia marszałków Sejmu i Senatu w proces podejmowania decyzji o obronie. Zauważył, że projekt pomija jednak kwestię obrony cywilnej.
Według Pauliny Matysiak (Lewica) projekt jest niepełny i nie spełnia zadeklarowanych celów. "To nie jest czas na zmianę konstytucyjnego porządku i przewidzianej w nim równowagi sił i kompetencji między rządem, parlamentem i prezydentem".
"Zmiany, nad którymi będziemy pracować, nie mogą nas pchać w kierunku, który tworzyłby państwo w państwie i - pod pretekstem zagrożenia wojną - pozwalał na działania zupełnie wyjęte spod politycznej czy konstytucyjnej kontroli" – mówiła.
Zaznaczyła, że Lewica dostrzega potrzebę zmian w procedurach dowodzenia polską armią i uregulowania statusu prawnego żołnierzy, którzy przeciwdziałają akcjom dywersyjnym. "Zaproponowane przez prezydenta zapisy wprowadzają nowe pojęcia jak dotąd w naszym systemie prawnym i politycznym niezdefiniowane, ich interpretacja przez poszczególne siły polityczne może prowadzić do napięć i destabilizacji demokratycznego systemu politycznego jak i systemu bezpieczeństwa państwa" – przestrzegła.
Andrzej Zapałowski (Konfederacja) mimo zastrzeżeń ocenił, że niektóre z proponowanych zmian należało wprowadzić już dawno. Stwierdził, że trzeba "odbudować wojska medyczne", by obsadzić przewidziane dla nich etaty.
Projekt został wniesiony do Sejmu po raz pierwszy w sierpniu 2023 r. Ponieważ Izba nie zajęła się nim przed wyborami, projekt wymagał ponownego złożenia w nowej kadencji. Przedłożenie zakłada włączenie marszałków Sejmu i Senatu w system kierowania obroną państwa oraz w system stałych dyżurów, który zapewniłby im świadomość sytuacyjną w sprawach związanych z bezpieczeństwem państwa.
W odniesieniu do systemu dowodzenia armią przewiduje, że Dowództwo Generalne i Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych zostaną przekształcone w Dowództwo Połączonych Rodzajów Sił Zbrojnych; przywrócone zostaną dowództwa poszczególnych RSZ – sił lądowych, powietrznych, morskich, specjalnych i WOT; przewiduje też utworzenie – podległych własnym dowódcom – komponentów wojsk medycznych, cybernetycznych i wsparcia. Szef Sztabu Generalnego WP – któremu będzie podlegał dowódca sił połączonych - ma odpowiadać za przygotowanie stanowiska naczelnego dowódcy sił zbrojnych (obecnie jest to zadaniem dowódcy operacyjnego).
W listopadzie ub. r. propozycja była tematem rozmowy prezydenta z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią (TD-Polska 2050). By omówić projekt - który w obecnej wersji różni się od pierwotnej - szef BBN zorganizował spotkanie ze swoimi poprzednikami, wśród nich Stanisławem Koziejem, autorem reformy, która w 2014 r. wprowadziła dwa główne połączone dowództwa, znosząc odrębne dowództwa rodzajów sił zbrojnych, które są obecnie reprezentowane w Dowództwie Generalnym przez inspektoraty. (PAP)