Tak szukali Romanowskiego w klasztorze. Przeor Dominikanów zabiera głos

2024-12-27 19:15 aktualizacja: 2024-12-28, 09:50
Bazylika i klasztor o. Dominikanów. Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Bazylika i klasztor o. Dominikanów. Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Żaden z braci dominikanów w Lublinie nie zna pana Marcina Romanowskiego, nie był on też naszym gościem – powiedział PAP przeor klasztoru Dominikanów w Lublinie o. Arnold Pawlina. Dominikanie będą się domagali wyjaśnień w sprawie przeszukań klasztoru. Ich zdaniem były to zbyt dotkliwe środki.

Postanowienie o zatrzymaniu Romanowskiego i przeszukaniu pomieszczeń mieszkalnych klasztoru św. Stanisława oo. Dominikanów w Lublinie prokuratura wydała 19 grudnia. Rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak poinformował w piątek PAP, że dzień wcześniej do PK wpłynęła informacja świadcząca, że b. wiceminister przebywa w klasztorze, a widziany w nim był "w ubiegłą niedzielę".

Informacja ta – dodał Nowak – dotyczyła konkretnej celi, w której miał przebywać Romanowski, oraz zawierała opis zmian w jego wyglądzie. Dlatego prokuratura – jak wyjaśnił Nowak – miała uzasadnione przypuszczenie, że Romanowski może być w klasztorze.

To zaskakujące, że uznano, że pan Romanowski jest w naszym klasztorze. Żaden z nas, żaden z braci, którzy mieszkają w klasztorze w Lublinie, nie zna osobiście pana Marcina Romanowskiego. On nie był gościem klasztoru, nie zatrzymywał się w naszym klasztorze” – powiedział PAP przeor klasztoru Dominikanów w Lublinie o. Arnold Pawlina.

Podkreślił, że o tym, kto się w klasztorze zatrzymuje, wiedzą właściwie wszyscy bracia, którzy tutaj mieszkają i on jako przeor też musiałby o takiej wizycie być poinformowany.

„Osoba, która przekazała informację o pobycie pana Romanowskiego w klasztorze, jest ewidentnie niedoinformowana i przekazała informację nieprawdziwą” – dodał.

Przeor powiedział PAP, że dominikaninie w Lublinie nie byli beneficjantami Funduszu Sprawiedliwości, nie mają też związków z organizacją Opus Dei, do której należy Romanowski (jest numerariuszem).

Przeszukań w klasztorze dokonano 19 grudnia. Tego dnia pojawiła się też informacja, że Romanowski jest na Węgrzech i dostał tam azyl.

W ocenie przeora poszukiwanie Romanowskiego w klasztorze budzi zdziwienie. Przeor wskazał m.in. na artykuł opublikowany w mediach 20 grudnia z wypowiedzią komendanta głównego policji nadinsp. Marka Boronia dla TVN 24. Komendant pytany, od kiedy wiedział, że Romanowski jest na Węgrzech, odpowiedział, że "na pewno był już na Węgrzech przed decyzją sądu" o tymczasowym aresztowaniu z 9 grudnia.

„Tym bardziej to przeszukanie jest dla nas zaskakujące” – dodał przeor.

Ojciec Pawlina powiedział, że przeszukania prowadziło sześciu funkcjonariuszy. Policjanci mieli zasłonięte twarze, np. kominami, część z nich potem je zdjęła, po zakończeniu przeszukania klasztoru.

„Zachowywali się kulturalnie, nie było żadnej agresji ani arogancji, nie trzymali żadnej broni w rękach i niesprawiedliwe są te artykuły, w których zostali tak przedstawieni” – zaznaczył o. Pawlina.

Jak dodał, funkcjonariusze nie mieli kamer czy aparatów fotograficznych, ale robili zdjęcia telefonami, prawdopodobnie jako dokumentację prowadzonych czynności.

„Weszli do wszystkich pomieszczeń klasztornych, również tych objętych klauzurą. To prawda, co podaje prokuratura, że nie przeszukiwano kościoła” – zaznaczył o. Pawlina, ale – jak dodał – przeszukana została wewnętrzna kaplica klasztorna, która jest też miejscem kultu.

Policjanci poinformowali przeora, że poszukują Romanowskiego, pokazali mu jego fotografię.

Tylko, że ja nie wiedziałem, kim jest ten człowiek. Może to nie świadczy o mnie najlepiej, ale ja mam naprawdę wiele innych rzeczy na głowie niż śledzenie sporów politycznych” – tłumaczył.

W ocenie przeora zastosowano nieadekwatne środki w postaci przeszukania w sytuacji, gdy być może wystarczyłoby porozmawiać z zakonnikami.

„Przeszukania to bardzo radykalny środek, kiedy ktoś wchodzi do mojego domu, może wejść do każdego pomieszczenia, wszystko sprawdzać. To jest bardzo dotkliwe. Zwłaszcza w takiej sytuacji, kiedy tego poszukiwanego człowieka u nas nigdy nie było” – tłumaczył.

Przeor powiedział, że dominikanie będą się domagali wyjaśnień. Powierzyli już tę sprawę prawnikom.

„Teoretycznie to nam nie szkodzi, bo my rzeczywiście nie mamy żadnych związków z panem Romanowskim, ale takie sytuacje zawsze budzą jakieś podejrzenia. To dla nas bardzo niesprawiedliwe. Dlatego zależy nam na prawdzie, aby to zostało wyjaśnione” – podkreślał.

Jednocześnie zaznaczył, że dominikanie odcinają się od komentarzy, które mogą przyczynić się do wykorzystania tej sytuacji w wojnie politycznej.

„Nie chcemy wchodzić w spory polityczne. Artykuły, które zostały opublikowane przed oficjalnym oświadczeniem dominikanów w piątek 27 grudnia rano, starały się wykorzystywać to politycznie bardziej lub mniej udolnie. A to zupełnie nie o to chodzi. Taka sytuacja powinna być wyjaśniona kiedykolwiek i gdziekolwiek by się wydarzyła” – dodał o. Pawlina.

O przeszukaniach przeor poinformował także metropolitę lubelskiego abpa Stanisława Budzika. Do sytuacji odniósł się kanclerz lubelskiej kurii ks. Adam Jaszcz. W wypowiedzi dla mediów ocenił, że podejrzewanie dominikanów o ukrywanie człowieka poszukiwanego listem gończym jest bulwersujące. „Nie zasłużyli sobie lubelscy dominikanie na takie traktowanie” – podkreślił.

Zaznaczył, że o sytuacji w klasztorze dowiedział się po fakcie, kiedy już media podawały, że Romanowski przebywa poza granicami Polski.

Ks. Jaszcz nazwał sytuację „absurdalną, żenującą”. Zauważył, że po raz ostatni integralność klasztoru została naruszona w czasach II wojny światowej. Wyraził nadzieję, że sprawa zostanie zbadana, a wobec winnych ewentualnego naruszenia prawa zostaną wyciągnięte konsekwencje.

„Na pewno powinno paść słowo przepraszam. Z pewnością zostały złamane też dobre obyczaje” – powiedział.

Socjusz prowincjała dominikanów o. Łukasza Wiśniewskiego – ojciec Szymon Popławski w wydanym w piątek oświadczeniu, napisał, że w związku z przeszukaniem przez policję klasztoru w Lublinie zakon oczekuje wyjaśnień od osób odpowiedzialnych za podjęte w tej sprawie decyzje. Podkreślił, że zakonnikom zależy „na poznaniu racji, które skłoniły prokuraturę i policję do przeszukania klasztoru", a samo przeszukanie nazwał zdarzeniem „bolesnym i niezrozumiałym”.

"Przykro nam, że także wbrew naszej woli udostępniono mediom wewnętrzne pismo skierowane przez prowincjała do przewodniczącego Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich, a w większości medialnych przekazów, oprócz podania faktów, pojawiły się także nieprawdziwe informacje na temat przebiegu zdarzenia" – napisał o. Popławski.

Chodzi o publikowany w mediach list prowincjała dominikanów o. Wiśniewskiego, który ten wystosował do o. Dariusza Wilka – przewodniczącego Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce. Duchowny zastrzegł w nim, że zakonnicy klasztoru nie znają posła Romanowskiego i nigdy z nim nie rozmawiali.

"Bulwersującym jest fakt, że podejrzewano braci o ukrywanie człowieka poszukiwanego listem gończym" – czytamy w opublikowanych fragmentach listu. Ojciec Wiśniewski podkreślił, że b. wiceminister "nie ma jakiegokolwiek związku z klasztorem lubelskim".

Szef MSWiA Tomasz Siemoniak pytany w piątek w Polsat News o przeszukanie klasztoru ocenił, że działania musiały mieć swoje źródło w jakiejś uprawdopodobnionej informacji – np. mówiącej o tym, że może być tam poszukiwana osoba albo rzeczy z nią związane. Podkreślił, że chodzi o „poszukiwanie osoby podejrzanej o bardzo poważne przestępstwa", a policjanci „mają zlecenie – postanowienie prokuratury” i „robią swoje”.

„Ani w działaniu prokuratury, ani w działaniu policji nie ma żadnego elementu jakiejś wojny z Kościołem, ataku na Kościół" – zaznaczył minister.

Romanowski poinformował w piątek na X, że w ramach interwencji poselskiej skierował do premiera Donalda Tuska pismo "z żądaniem podjęcia natychmiastowych działań mających na celu wyjaśnienie sprawy oraz zapewnienie jej transparentności".

Były wiceminister sprawiedliwości, poseł PiS Marcin Romanowski jest podejrzany w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości. Otrzymał azyl polityczny na Węgrzech. Wcześniej tego dnia, 19 grudnia, Sąd Okręgowy w Warszawie poinformował o wydaniu europejskiego nakazu aresztowania tego polityka. Prokuratura planuje postawienie mu nowych zarzutów.

Śledztwo Prokuratury Krajowej w sprawie Funduszu Sprawiedliwości trwa od lutego 2024 r. To postępowanie obejmujące kilkanaście wątków, m.in. w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez ministra sprawiedliwości oraz urzędników resortu, którzy byli odpowiedzialni za pieniądze z funduszu. W przypadku Romanowskiego, który w latach 2019-2023 był wiceszefem MS nadzorującym Fundusz Sprawiedliwości, prokuratura zarzuca mu popełnienie 11 przestępstw, m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z tego funduszu.

Przestępstwa Romanowskiego miały polegać m.in. "na wskazywaniu podległym pracownikom podmiotów, które powinny wygrać konkursy na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości". Polityk miał też zlecać poprawę błędnych ofert przed ich zgłoszeniem oraz dopuszczał do udzielenia dotacji podmiotom, które nie spełniały wymogów formalnych i materialnych. Zarzuty dotyczą również przywłaszczenia łącznie ponad 107 mln zł i usiłowania przywłaszczenia ponad 58 mln zł. (PAP)

ren/ pin/ joz/ mow/ ał/