Szef MSWiA powiedział, że jest mniej prób nielegalnego przekroczenia granicy i to wiąże się m.in. ze zmianą taktyki działania po polskiej stronie: pojawieniem się oddziałów prewencji policji oraz wyznaczeniem strefy buforowej.
Jak zauważył, nie można wykluczyć tego, że "Święto Narodowe Białorusi, które przypada dzisiaj, sprawiło, że służby się skoncentrowały na innych obszarach".
"Nie mamy żadnej wątpliwości, że skala tego, co się dzieje na granicy, jest regulowana przez białoruskie służby" - podkreślił.
Pytany o to, czy sprawdziła się strefa buforowa, której celem było odsunięcie przemytników ludzi, odpowiedział, że "mamy całe dziesiątki ludzi, którzy czekają na przemycone osoby, którzy robią z tego przestępczy biznes".
"Dziesiątkami, licząc przez ostatnie kilkanaście tygodni, te osoby są zatrzymywane i aresztowane, bo uważamy, że to jest też jedna z przyczyn tego stanu rzeczy, mianowicie przemyt ludzi" - zaznaczył.
Minister podkreślił, że na tej wojnie hybrydowej, agresji białoruskich służb przy wsparciu Rosji, przemytnicy "zarabiają dziesiątki tysięcy euro na tym, że przerzucają ludzi z Afryki, z Bliskiego Wschodu, z Afganistanu".
Siemoniak przyznał, że zapora na granicy nie jest całkiem szczelna, ale "Straż Graniczna podpisuje w tych dniach umowę na to, żeby takim dodatkowym łańcuchem, dodatkowym poziomym zabezpieczeniem sprawić, żeby nie było to takie łatwe przejście (przez zaporę - PAP)".
Szef MSWiA zapytany o to, czy jest pomysł, by zamknąć wszystkie przejścia graniczne z Białorusią i tym samym "dokręcić śrubę" Łukaszence, ocenił, że "wszystko jest na stole". "Chcemy patrzeć na to, gdzie są interesy Polski, a gdzie można rzeczywiście uderzyć w interesy tych, którzy szkodzą Polsce. I każde rozwiązanie tutaj jest możliwe" - zaznaczył.
Wprowadzenie kontroli na polsko-niemieckiej granicy?
Poinformował, że razem z ministrami spraw zagranicznych, infrastruktury i finansów, pod kierunkiem premiera pracują nad reakcją na różne działania Białorusi, "żeby to było skuteczne i efektywne", ale "żeby nie uderzać we własne interesy".
Tomasz Siemoniak był także pytany o sytuację na granicy polsko-niemieckiej. Przekazał, że jego odpowiedniczka po niemieckiej stronie ostatnio po raz kolejny przeprosiła go i wyraziła ubolewanie z powodu incydentu polegającego na tym, że niemieckie służby "przerzuciły" pięcioosobową rodzinę migrantów na naszą stronę. Według Siemoniaka miała zapewnić, że taka sytuacja nigdy się już nie powtórzy. Jednocześnie sam szef MSWiA stwierdził, że to był jedyny taki przypadek, a reszta, te "niezliczone filmiki, które w tej sprawie się pojawiły, nie nosiły śladów tego, że mamy do czynienia z policją. Nie były to radiowozy, nie byli to mundurowani policjanci" – zaznaczył szef MSWiA.
Przyznał, że nie wyklucza wprowadzenia kontroli na polsko-niemieckiej granicy, niemniej "na razie mamy sytuację taką, że to niemiecka strona prowadzi tę kontrolę od jesieni. I ta kontrola jest jednostronna, bo z naszej strony jej nie ma".
Zdaniem Siemoniaka kontrole działają na niekorzyść polskich obywateli, ale też niemieckich, dlatego należy szukać rozwiązań, które ułatwią życie. "Na przykład specjalne przejścia dla tych, którzy pracują blisko, albo dla tych, którzy mieszkają blisko" - wskazał.
Odnosząc się do ośrodka dla migrantów w Brandenburgii, który ma powstać – jak poinformowała niemiecka rozgłośnia Deutsche Welle - na granicy z Polską, w Brandenburgii, na odrzańskiej wyspie w miejscowości Kuestrin-Kietz, Siemoniak odparł, że są to "medialne doniesienia", jednak tematem tym ma się zająć specjalna grupa robocza polsko-niemiecka.
Jak podkreślił, trzeba mieć na uwadze to, że "budowanie czegoś po stronie niemieckiej to jest sprawa Niemiec", ale "możemy zwrócić uwagę, że nam się to nie podoba" i to będzie przedmiotem rozmowy na poziomie wiceministrów. "Powołaliśmy specjalny zespół do granicy polsko-niemieckiej po to właśnie, żeby o takich kwestiach rozmawiać" – podsumował Siemoniak. (PAP)
gn/