Na początku wznowionych czwartkowych obrad Sejmu pytanie w sprawach bieżących, skierowane do ministra obrony narodowej, zadał Antoni Macierewicz (PiS). Według niego wiceszef MON Tomczyk - na zlecenie ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza - przejął celem badania działań podkomisji smoleńskiej 174 tys. stron akt podkomisji, 15 terabajtów danych.
Macierewicz powiedział, że zespół Tomczyka w swoim raporcie stwierdził, że - na mocy przepisów art. 134 ust. 1 Prawa lotniczego - przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego - na wniosek przewodniczącego - udostępnił zespołowi materiał przekazany z podkomisji smoleńskiej.
Poseł PiS, powołując się na te przepisy, przekonywał, że zespół Tomczyka nie jest taką komisją, która miała prawo, aby przejąć materiały z podkomisji. W trakcie wystąpienia Macierewicz przejęzyczył się i zamiast zwrócić się do Sejmu słowami: "wysoka izbo", powiedział "wysoki sądzie". Po chwili poseł PiS poprawił się.
"Ale sąd będzie w tej sprawie, bo to jest przestępstwo. Wysoka izbo, chcę żebyście mieli pełną jasność, że zespół pana Tomczyka nie jest taką komisją, która ma takie prawo, aby przejąć te materiały (z podkomisji smoleńskiej - PAP), miał obowiązek wystąpić do Wojskowego Sądu Okręgowego w Poznaniu, zgodnie z art. 134 ust. 1a, nie zrobiono tego. To złamanie ustawy jest przestępstwem i zostanie skierowane do prokuratury" - zapowiedział Macierewicz. Dodał, że "nie można działać bezprawnie celem intencji politycznej atakowania informacji o zbrodni smoleńskiej".
Macierewiczowi odpowiedział Tomczyk. Według wiceszefa MON "ta freudowska pomyłka pana Macierewicza, gdy zwraca się do wysokiego Sejmu: "wysoki sądzie", nie jest przypadkowa". "Bardzo cieszę się że pan się już przyzwyczaja, rzeczywiście proszę się do tego bardzo dobrze przygotować" - zwrócił się do posła PiS.
"Jest pan nie tylko oszustem, ale też jest pan słabym znawcą prawa, dlatego że akurat art. 134 mówi jasno, że zgoda sądu wymagana jest tylko wtedy, gdy wyniki badań mogą być udostępnione w celach innych niż cel zapobiegania wypadkom lotniczym wyłącznie na potrzeby postępowania przygotowawczego, sądowego lub sądowo-administracyjnego" - powiedział Tomczyk.
Podkreślił, że jego zespół był uprawniony do dostępu do całości materiałów zgromadzonych lub wytworzonych przed podkomisję ustalającą okoliczności i przyczyny wypadku, ponieważ - jak mówił Tomczyk - jest to konieczne dla "dokonania konstruktywnych ustaleń służących omawianej profilaktyce bezpieczeństwa lotniczego". Wiceszef MON podkreślił, że zespół nie zajmował się wyjaśnieniem przyczyn katastrofy smoleńskiej, tylko zajmował się Macierewiczem, podkomisją smoleńską.
Tomczyk, zwracając się do Macierewicza, powiedział, że gdyby nim był, to by się bardzo przejmował tym, co go spotka. "Intuicja mi podpowiada, że prokuratura się panem bardzo szybko zajmie, bo te 41 zawiadomień, które do tej prokuratury wpłynęło, są bardzo konkretne i celowe" - powiedział wiceszef MON.
"Ludzie zadają dzisiaj słuszne pytanie, czemu pan jest jeszcze posłem, zadają pytanie, czemu pan jeszcze nie siedzi" - dodał Tomczyk.
Wiceszef MON powiedział też, że ma złą wiadomość dla Macierewicza. "Bo rozmawiałem z prezydentem (Warszawy Rafałem - PAP) Trzaskowskim i on powiedział, że jeśli Polacy powierzą mu urząd prezydenta RP, to on pana nie ułaskawi" - wskazał Tomczyk.
Tomczyk powiedział o szeregu działań Macierewicza i podkomisji smoleńskiej, wskazując, że było w nich mnóstwo nieprawidłowości, a sam poseł PiS jest "twórcą kłamstwa smoleńskiego" i "teraz jest czas na jego rozliczenie". Tomczyk poinformował też o spotkaniach Macierewicza z obywatelami Federacji Rosyjskiej i nowych informacjach w tej sprawie, które zostaną skierowane do ABW.
Tomczyk następnie powiedział, że wielu ludzi się zastanawia i pojawia się pytanie pod adresem Macierewicza: "agent czy wariat?". "I chciałbym panu powiedzieć, na pewno nie wariat" - powiedział wiceszef MON.
Macierewicz, odnosząc się do słów Tomczyka, powiedział, że "ta propaganda kłamstw, oszustw, która została przekazana przez pana Tomczyka ma jedną, jedyna funkcję: to jest działanie na rzecz pana Putina, to jest działanie, którego funkcją jest to, żeby Polska nie miała prawa zbadać przestępstw rosyjskich". Podtrzymywał swoje zdanie, że zespół Tomczyka nie miał prawa uzyskać dostępu do materiałów podkomisji smoleńskiej.
Gdy Macierewicz przekroczył czas wystąpienia prowadząca obrady wicemarszałek Sejmu Dorota Niedziela (KO) wyłączyła mu mikrofon. Poseł PiS jednak pozostał na mównicy i przemawiał, zwracając się do Tomczyka, że intencją obecnego rządu jest to, by nie można było badać katastrofy smoleńskiej.
Następnie ponownie zabrał głos Tomczyk, który zarzucił, że Macierewicz okłamywał naród ws. katastrofy smoleńskiej, a jego badania zostały obnażone. Pytał Macierewicza, jak "może codziennie patrzeć w lustro".
Po tych słowach Macierewicz podniósł głos z ław sejmowych, wicemarszałek Sejmu zwróciła mu uwagę, że zakłóca obrady Sejmu. Poseł PiS odpowiedział Niedzieli, że "pozwala mówić temu człowiekowi (Tomczykowi - PAP) propagandę kłamliwą i pozwala kłamać".
Pod koniec października br. MON zaprezentowało wnioski z raportu zespołu badającego prace podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, której szefem był Macierewicz. Według raportu prace podkomisji smoleńskiej były prowadzone nierzetelnie; raport wraz z 41 zawiadomieniami zostały złożone w Prokuraturze Krajowej. (PAP)
kos/ jpn/ sma/