W Brukseli odbyło się kolejne spotkanie dyplomatów i przedstawicieli KE, na którym dyskutowano o nałożonym zakazie importu pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika z Ukrainy do pięciu krajów UE - Polski, Węgier, Słowacji, Rumunii i Bułgarii. Zakaz ten wygasa za dwa tygodnie i Warszawa chce jego przedłużenia.
Z informacji PAP wynika, że ambasador Polski przy UE Andrzej Sadoś miał na spotkaniu poinformować, że zakończyły się już zbiory podstawowych zbóż w Polsce, a najnowsze sygnały z rynku wskazują, że dzięki poprawie pogody zbiory pszenicy będą lepsze niż prognozowano.
Przekazał, że ceny pszenicy i kukurydzy nadal spadają. Obecna cena pszenicy przeznaczonej do konsumpcji jest o 10 proc. niższa niż miesiąc temu i 41 proc. niższa niż przed rokiem. Kukurydza na paszę kosztuje o 1 proc. mniej niż miesiąc temu i o 33 proc. mniej w porównaniu z rokiem ubiegłym.
Sadoś informował, że w związku z tym rezygnacja z zakazu importu ukraińskich produktów rolnych po 15 września skutkowałaby masowym napływem towarów z Ukrainy na rynki krajów przygranicznych, w tym do Polski, bo eksport będzie bardziej opłacalny niż tranzyt. Polska uważa więc, że mając na uwadze interes rolnictwa unijnego, KE powinna przedłużyć zakaz.
"Sytuacja jest gorsza, niż w kwietniu. Mamy więcej zboża, mamy niższe ceny i mamy bardziej zapełnioną powierzchnię magazynową zbożem ze żniw" - przekazało PAP polskie źródło dyplomatyczne.
Jedocześnie pomimo wprowadzenia przez KE zakazu importu do pięciu krajów, eksport ukraińskich produktów rolnych od tego czasu wzrósł dwu- lub trzykrotnie.
Kijów jednak skarży się na wysokie koszty tranzytu ukraińskich towarów rolno-spożywczych przez terytorium przygranicznych krajów UE.
Polska już wcześniej zwracała uwagę KE, że jest to poważny problem i wyzwanie. Rozwiązaniem dyskutowanym w Brukseli mogłoby być dotowanie tego tranzytu przez UE. Z informacji PAP wynika, że KE miała jednak przekazać krajom członkowskim, że jest to niemożliwe do zrealizowania od strony prawnej. Część krajów, w tym Polska, przekonuje jednak, że można zatem przekazać Ukrainie środki w formie pomocy, które następnie Ukraina może użyć do subsydiowania swojego tranzytu. Sprawa ciągle jest dyskutowana w Brukseli.
Dyskusja na spotkaniu dotyczyła także sytuacji na przejściach granicznych. Polska poinformowała, że obecnie praktycznie nie ma kolejek tirów przekraczających granicę z Ukrainy do Polski, a maksymalny czas oczekiwania na przejściu to około dwie godziny.
Tymczasem – jak dowiedziała się PAP - strona ukraińska informowała o wielogodzinnych postojach. Ma to jednak wiązać się z błędnym działaniem ukraińskiego systemu informatycznego. Zgodnie z założeniami ukraiński system „e-kolejki” umożliwia rejestrację pojazdu w ruchu towarowym do odprawy granicznej na określony czas na więcej niż jednym przejściu granicznym. Daje to przewoźnikom możliwość rejestracji chęci przekroczenia granicy przez kilka przejść. W związku z tym liczba pojazdów przyjętych do rejestracji nie odzwierciedla faktycznej liczby pojazdów oczekujących na odprawę na granicach.
Polska zwróciła się też do KE, aby rozważyła zapewnienie wsparcia finansowego na rzecz rozwoju infrastruktury niezbędnej do ułatwienia tranzytu ukraińskich towarów.
Kolejne spotkanie ma odbyć się w przyszłym tygodniu.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
luo/ ap/