Vance skomentował w ten sposób opinię publicysty "Washington Post" Josha Rogina, który stwierdził, że "świat powinien świętować wyzwolenie Syrii i pomóc jej odnieść sukces".
"Jak powiedział prezydent (Donald) Trump, to nie jest nasza walka i powinniśmy trzymać się od niej z daleka. Poza tym opinie takie jak ta poniżej mnie niepokoją. Ostatnim razem, gdy ten facet świętował wydarzenia w Syrii, byliśmy świadkami masowej rzezi chrześcijaństwa i kryzysu uchodźczego, który zdestabilizował Europę" - stwierdził Vance na portalu X, dodając, że koniec reżimu Baszara al-Asada "musi być okazją dla narodu syryjskiego do samodzielnego decydowania o swojej przyszłości, wolnej od represji i przemocy na tle religijnym".
W kolejnym wpisie dodał, że "wielu z +rebeliantów+ to dosłownie odnoga ISIS" i że można tylko mieć nadzieję, że złagodzili swoje poglądy.
Vance prawdopodobnie odniósł się do najsilniejszej grupy wśród syryjskiej zbrojnej opozycji, Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), który powstał na bazie ruchu An-Nusra, będącej syryjską odnogą Al-Kaidy. Islamiści ci jednak nie należeli do Państwa Islamskiego i walczyli z nim w Syrii.
Wcześniej do sprawy odniósł się Donald Trump, który twierdził, że "Syria nie jest naszym przyjacielem" i że upadek Asada świadczy o tym, że Rosja straciła zainteresowanie we wspieraniu dyktatora ze względu na straty ponoszone w Ukrainie. Zaznaczył jednak, że USA nie powinny się mieszać do "bałaganu" Syrii i wezwał przy tym Rosję i Ukrainę do natychmiastowego zawieszenia broni.
Również w niedzielę przedstawiciel amerykańskiego resortu obrony ds. Bliskiego Wschodu Daniel Shapiro zapowiedział, że USA utrzymają swoją obecność we wschodniej Syrii i podejmą konieczne działania, by zapobiec odrodzeniu się tzw. Państwa Islamskiego.
Na razie bez oficjalnej reakcji Białego Domu
Jak dotąd nie ma jednak oficjalnej reakcji Białego Domu na wydarzenia w Syrii. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Sean Savett powiedział w niedzielę, że prezydent Joe Biden spotka się ze swoim zespołem w niedzielę, by otrzymać informacje na temat sytuacji w Syrii. W sobotę powiedział zaś, że prezydent monitoruje "niezwykłe wydarzenia w Syrii i pozostaje w stałym kontakcie z regionalnymi partnerami".
Jeszcze przed upadkiem Asada, przedstawiciele Pentagonu i Departamentu Stanu podkreślali, że USA nie mają nic wspólnego z ofensywą rebeliantów i są skupieni tylko na misji amerykańskich wojsk w Syrii polegającej na walce z Państwem Islamskim.
Zadowolenie z upadku syryjskiego reżimu wyraził natomiast kongresmen Demokratów Brendan Boyle, szef grupy parlamentarnej ds. "wolnej Syrii".
"Przez prawie ćwierć wieku naród syryjski odważnie stawiał czoła brutalnemu i morderczemu reżimowi Asada. Pracując niestrudzenie przez ostatnią dekadę jako rzecznik ruchu Wolnej Syrii w Kongresie, jestem zadowolony widząc, że rzeźnik upadł" - oznajmił polityk.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ kar/ mar/