„To był dla nas wielki zaszczyt, że mogliśmy przyjaźnić się z Panem Stanisławem i wspierać go na co dzień w ramach projektów opiekuńczych Fundacji” – podkreśliła fundacja we wpisie na platformie X. Przypomniano także, iż Leszczyński został ranny w czasie walk. „Zostałem ranny w rękę od pocisku artyleryjskiego. Lekarz przychodzi do mnie, to był właściwie student po trzecim roku, jak potem się dowiedziałem, popatrzył na to, mówi: +Obcinamy, trzeba obciąć+. Mówię: +Nie zgadzam się+. +No to umrzesz+. To powiedziałem: +To umrę+. Bo tak sobie myślę: +No, żyć bez ręki to nie ma sensu+. Przyszedł ksiądz, wyspowiadał formalnie, dał wiatyk na drogę, opłatek jako komunię. Ale ja nie umarłem, dotrwałem ranny do kapitulacji Mokotowa” – wspominał w cytowanej wypowiedzi dla Archiwum Historii Mówionej.
Stanisław Kral-Leszczyński, urodził się w Tarnopolu 7 stycznia 1923 roku. Dzieciństwo spędził w Białymstoku. We wrześniu 1939 r. jego ojciec był lekarzem w szpitalu wojskowym w Białymstoku. Placówka została ewakuowana do Równego na Kresach. „Stanisław” zgłosił się na ochotnika i wyjechał wraz z ojcem. W Równem zastała ich inwazja sowiecka. Wspólnie uniknęli niewoli i powrócili do Białegostoku, gdzie jego ojciec został aresztowany.
W 1942 r. wstąpił do Związku Walki Zbrojnej. Dwa lata później, zagrożony aresztowaniem przez Niemców wyjechał do Warszawy. Wybuch powstania zastał go na Mokotowie. Pierwszego dnia został ranny w nogę. W szeregi „Baszty” powrócił we wrześniu. Walczył w okolicach ulicy Naruszewicza. Wówczas został ciężko ranny w rękę. Pod koniec września trafił do niewoli niemieckiej. Trafił do szpitala w Skierniewicach. Do Warszawy powrócił w styczniu 1945 r.
Po wojnie studiował w Szkole Głównej Handlowej. Pracował w przedsiębiorstwach handlu zagranicznego oraz budownictwie. Działał w ruchu kombatantów Armii Krajowej i przyjaźnił się z wieloma towarzyszami broni. „Znamienną rzeczą tych przyjaźni jest to, że jesteśmy dla siebie zawsze życzliwi. Jest zresztą zwyczaj, że wszyscy powstańcy mówią sobie na ty, co bardzo zbliża. To jest tak jak w szkole, wszyscy są sobie równi, bez względu na to czy ktoś jest profesorem, czy jest zwykłym szarym pracownikiem, to jesteśmy wszyscy sobie bliscy” – wspominał w wypowiedzi dla Archiwum Historii Mówionej. (PAP)
Autor: Michał Szukała
sma/