Zwrot kosztów za oczekiwanie do lekarza specjalisty. Konfederacja złożyła projekt

2024-11-26 17:28 aktualizacja: 2024-11-26, 20:58
Dentysta (zdjęcie ilustracyjne). Fot. PAP/Rafał Guz
Dentysta (zdjęcie ilustracyjne). Fot. PAP/Rafał Guz
Konfederacja złożyła projekt nowelizacji ustawy, który zakłada zwrot kosztów wizyty prywatnej przez Narodowy Fundusz Zdrowia, jeśli pacjent oczekuje z wizytą u specjalisty dłużej niż 60 dni. Poseł Przemysław Wipler zauważył, że projekt jest realizacją jednej z obietnic wyborczych Trzeciej Drogi.

Wipler we wtorek na konferencji prasowej w Sejmie przywoływał wypowiedzi polityków Trzeciej Drogi: marszałka Sejmu Szymona Hołowni (Polska 2050) i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza (PSL), którzy - w czasie kampanii wyborczej 2023 r. - zapowiadali zmiany w polskiej służbie zdrowia. Jedną z proponowanych zmian był zwrot przez NFZ kosztów wizyty prywatnej, jeśli pacjent na wizytę u specjalisty oczekiwał dłużej niż 60 dni.

Na tym założeniu opiera się złożony przez klub Konfederacji projekt zmian w ustawie o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. Projekt przewiduje, że w przypadku braku możliwości udzielenia świadczenia w terminie 60 dni od zgłoszenia się do świadczeniodawcy, z którym Fundusz zawarł umowę o udzielania świadczeń opieki zdrowotnej, pacjent "ma prawo skorzystać ze świadczenia u innego podmiotu leczniczego na zasadach odpłatnych, a Fundusz jest zobowiązany do zwrotu całości poniesionych przez świadczeniobiorcę kosztów tego świadczenia".

Jeden z autorów projektu, dr Filip Furman, mówił, że choć projekt jest kosztowny, pozwoli zaoszczędzić na profilaktyce, a więc niedopuszczaniu do powikłań. Jego zdaniem, jeśli ktoś czeka na wizytę np. pół roku, "to ponosimy jeszcze większe koszty, niż gdyby dostał się w odpowiednim czasie do specjalisty". Furman, powołując się na dane NFZ za 2023 r., powiedział, że liczba osób oczekujących na wizyty powyżej 60 dni może wahać się pomiędzy 200 tys. a 1,5 mln osób.

"Biorąc pod uwagę średni koszt wizyty u lekarza specjalisty, koszt proponowanych zmian może wynieść pomiędzy 70 mln a 500 mln zł" - oszacował.

Jak zaznaczono w projekcie, "koszt wprowadzenia ustawy można postrzegać jako inwestycję w sprawiedliwszy dostęp do opieki zdrowotnej oraz poprawę ogólnego stanu zdrowia społeczeństwa".

Wipler podkreślił, że brak poparcia dla noweli ze strony polityków Trzeciej Drogi byłoby "wielkim wstydem".

Wiceszefowa sejmowej komisji zdrowia Wioleta Tomczak (Polska 2050-TD) odnosząc się do słów Wiplera podkreśliła w rozmowie z PAP, że brak poparcia dla projektu byłby to nie "wielki wstyd", a "wielka odpowiedzialność". Jak dodała, na politykach koalicji rządzącej ciąży wyzwanie, jakim jest całościowa reforma polskiej opieki zdrowotnej. Jej zdaniem takie rozwiązanie powinno zostać wprowadzone, ale tylko w momencie, gdy procedowana będzie cała reforma, nad którą pracuje aktualnie Ministerstwo Zdrowia.

"Wdrażanie tylko i wyłącznie tego rozwiązania nie skończy problemu" - oceniła posłanka. Wskazała, że wówczas proponowane rozwiązanie nie będzie nadużywane, a stanowić będzie jedynie "awaryjne rozwiązanie". Przypomniała, że na realizację obietnic wyborczych jest czas do końca kadencji.

Projekt reformy, czyli projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw, był gotowy w sierpniu. MZ przekazało go wówczas do konsultacji publicznych. Niektóre rozwiązania wywołały jednak kontrowersje. Dotyczyły warunku minimum 400 porodów koniecznych do utrzymania finansowania porodówki w ramach tzw. sieci szpitali oraz kwalifikacji w przypadku profili zabiegowych (osiągnięcie określonej liczby świadczeń w danym okresie).

20 listopada w Rządowym Centrum Legislacji opublikowano nową wersję projektu ustawy, który resort przekazał do konsultacji. Nie ma w nim już limitu minimum 400 porodów. Ministra zdrowia Izabela Leszczyna zapewniła, że wykreślono także przepisy, które mogły być odczytywane jako zapowiedź prywatyzacji szpitali.(PAP)

from/ mrr/ par/ grg/