Podczas spotkania przedwyborczego lider PO przekonywał, że nadchodzące wybory parlamentarne będą m.in. "bojem o elementarne prawa kobiet". "Nikt, kto chce rzeczywiście odwrócić ten dramat polskiej kobiety, nikt, kto kocha swoją matkę, córkę, żonę czy siostrę, nie może udawać, że nie wie, jakie piekło oni zgotują Polkom" - stwierdził Tusk. Jak ocenił, próby degradacji praw kobiet już były i dlatego głosowanie 15 października będzie „, absolutnie fundamentalnym wyborem o przyszłości Polek, w każdym wieku w każdym miejscu, na wsi, w mieście, każdej profesji".
"I ten 15 października to jest też wybór, i mówię to naprawdę na serio, przyszłości całej Polski i państwa polskiego: czy będziemy w Unii Europejskiej, czy nie. Mają przygotowany precyzyjny scenariusz wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej" - podkreślił szef PO. Przekonywał, że takie zamiary potwierdzają decyzje podejmowane przez rządzących, jak mówił, np. "zablokowali pieniądze europejskie, żeby Polacy pomyśleli: no jak mamy dopłacać do Unii, to może nie ma sensu w niej być". Zwrócił się też do rolników: "jak wyprowadzą nas z Unii Europejskiej, proszę każdą rolniczkę, każdego rolnika - pomyślcie, co to znaczy dla was, dla waszej rodziny, dla waszego gospodarstwa".
Na sobotnie spotkanie przedwyborcze z Donaldem Tuskiem w Płocku przyjechała m.in. kilkuosobowa grupa leśników, w tym z woj. zachodnio-pomorskiego, jak podkreślali kolejno - "prawdziwi leśnicy". Zwracając się do lidera PO, mówili m.in., że większość leśników jest zastraszonych i sparaliżowanych widmem utraty pracy oraz mieszkania, przy czym ich środowisko jest upolitycznione, jak nigdy dotąd. Podkreślali, że oczekują zapewnienia "utrzymania polskich lasów, jako dobra narodowego, społecznego, we władaniu Skarbu Państwa, niepodlegającego przekształceniom własnościowym".
Odpowiadając leśnikom, przewodniczący PO stwierdził, że "żyjemy w rzeczywistości, że żeby powiedzieć kilka słów prawdy, trzeba być odważnym". Wspomniał też, iż nie wie, kto w PiS wymyślił "to kłamstwo, które narodziło się chyba w 2003 r. czy 2004 r., i kto rzucił taką sugestię: Tusk i Platforma chcą prywatyzować lasy". "Ja byłem osiem lat premierem, czy słyszeliście o jakiejkolwiek próbie prywatyzowania lasów?" - zapytał. Ocenił jednocześnie: "zobaczcie, przez kilka lat, do czego doprowadził PiS, jak nisko w rankingach zaufania upadły zawody ludzi, którzy służą państwu, społeczeństwu". Jak zauważył, najwyższe zaufanie mieli kiedyś leśnicy, policjanci czy dziennikarze. Tłumacząc zmianę dodał, że "coś złego stało się z władzą".
Jedna z uczestniczek spotkania zadała szefowi PO pytanie, co zrobi po wyborach parlamentarnych z telewizja publiczną? "Po wygranych wyborach oczywiście będzie nas czekała, mam nadzieję, krótka rozmowa o utworzeniu rządu, krótka, bo szkoda każdej godziny i każdego dnia" - odpowiedział najpierw Tusk, zapewniając, że "dopilnuje tego, aby ten rząd powstał jak najszybciej". Następnie dodał, odnosząc się do planowanych zmian: "Mamy opracowane trzy scenariusze. Wszystkie trzy są zgodne z Konstytucją, legalne, zgodne z prawem" - oświadczył. Zaznaczył, że każdy z tych scenariuszy umożliwia oczyszczenie telewizji publicznej "z tych partyjnych namiestników i partyjnych zachowań" w ciągu jednego dnia. "Tak, że odzyskanie dla Polek i Polaków mediów publicznych to jest kwestia jednej decyzji i jednego dnia" - podsumował.
Wcześniej, w trakcie swego wystąpienia Tusk nawiązał do zapowiedzianej na najbliższy poniedziałek przedwyborczej debaty w telewizji publicznej, mówiąc, że Jarosław Kaczyński odstępując od niej, oddał rolę lidera PiS premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który - jak przypomniał przewodniczący PO - był jego doradcą, gdy sprawował on funkcję szefa rządu. "Chyba mikrofonu mi nie wyłączą, ale jeśli mi wyłączą, to być może ta cisza bardziej dotrze do tych ludzi, którzy do tej pory byli karmieni tylko kłamstwem. Może ta cisza, albo te manipulacje, albo te kłamstwa, to wszystko, co wymyślą, i ta nieobecność, ta wielka nieobecność Kaczyńskiego, ta pustka po Kaczyńskim w studio, może to będzie sygnałem dla wyborczyń i wyborców PiS, że jednak coś przecież nie gra, że boją się naprawdę kilku słów oddających rzeczywistość, że boją się panicznie prawdy" - mówił Tusk o swym udziale w telewizyjnej debacie.
Lider PO stwierdził również, że "przecież większość wyborców PiS nie chce powiedzieć sobie: o, będę głosowała za kłamstwem, albo będę głosował za korupcją". "I dlatego nie dziwcie się, że oni tej debaty boją się, jak ognia" - dodał. Wspomniał zarazem - zwracając uwagę, że mówi to na każdym spotkaniu - iż elektorat PiS "to nie są sprawcy, to są ofiary PiS". "I dlatego pójdziemy wszyscy głosować 15 października, także dla tych otumanionych, dla tych oszukanych, dla tych, którzy dzisiaj otwierają dopiero oczy, dopiero docierają do nich pierwsze słowa prawdy" - oświadczył Tusk. Zadeklarował jednocześnie, że zrobi wszystko, aby "dzień 15 października 2023 r. był pierwszym dniem naszej odnowionej, ozdrowionej Rzeczpospolitej, z wolnymi Polkami i wolnymi Polakami".
Na zakończenie sobotniego spotkania w Płocku, które trwało ok. półtorej godziny, przewodniczący PO nawiązał jeszcze raz do poniedziałkowej telewizyjnej debaty przedwyborczej. "Z różnych względów, także dotyczących bezpieczeństwa, ale dzisiaj też szczególnie ja muszę być bardzo szybko z powrotem, bo ja mam ostatnie godziny, żeby się przygotować do tej debaty" - powiedział Tusk. (PAP)
Autor: Michał Budkiewicz
nl/