83-letni Gulen zmarł w niedzielę z powodu chorób przewlekłych w USA, gdzie mieszkał od końca lat 90. Islamski kaznodzieja oskarżany był przez Ankarę o zorganizowanie w lipcu 2016 roku nieudanej próby puczu przeciwko prezydentowi Recepowi Tayyipowi Erdoganowi, podczas której zginęło około 250 osób, a ponad 2 tys. zostało rannych.
Według Krzyżanowskiej śmierć Gulena nie zmieni pozycji Erdogana ani sytuacji na scenie politycznej w Turcji. Gulen był jednak "bardzo ważną postacią pod względem symbolicznym, stał się tureckim 'wrogiem numer 1' i władze często odwoływały się do jego osoby" - podkreśliła rozmówczyni PAP.
Po nieudanej próbie przewrotu i po wcześniejszym rozłamie między ruchem Gulena a rządzącą Partią Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) działania ruchu zostały w Turcji bardzo mocno ograniczone, więc obecnie nie ma on większego wpływu na wewnętrzną politykę turecką - zaznaczyła ekspertka.
"Z jednej strony Gulen był osobistym wrogiem Erdogana i w ogóle wrogiem publicznym, z drugiej prezydentowi nie udało na USA wymóc jego ekstradycji, więc nie uważam, by śmierć Gulena przyczyniła się do zmiany pozycji prezydenta, zwłaszcza, że AKP w pierwszych latach rządów była w pewien sposób związana z ruchem Gulena: duża część jej zaplecza w pierwszej dekadzie rządów AKP wywodziła się z tego ruchu" - wyjaśniła analityczka.
Śmierć kaznodziei może natomiast wpłynąć na ocieplenie relacji Ankary z Waszyngtonem. Ekspertka zauważyła, że kwestia ekstradycji Gulena, który od 1999 roku na stałe przebywał w USA, była sprawą sporną w relacjach turecko-amerykańskich, więc jego śmierć eliminuje ten kłopotliwy punkt.
Gulen stał na czele zainspirowanego sufizmem ruchu religijnego, który rozwijał sieć placówek edukacyjnych w Turcji i za granicą. Ankara uznaje ruch za organizację terrorystyczną, a samego Gulena władze Turcji oskarżają o wieloletnią kampanię osłabiania państwa poprzez infiltrację jego instytucji, w tym wojska, policji i sądownictwa. On sam zaprzeczał oskarżeniom o jakikolwiek udział w próbie puczu i podkreślał, że kierowany przez niego ruch to sieć pokojowych organizacji pozarządowych.
Wszystkie instytucje podlegające pod ten ruch w Turcji zostały zamknięte na skutek represji po nieudanym puczu - przekazała Krzyżanowska. Wielu ludzi zwolniono z pracy, a liczba osób, wobec których wszczęto postępowania w związku z uczestnictwem w ruchu, do 2024 roku wyniosła 700 tys.
Analityczka OSW zaznaczyła, że kwestia odpowiedzialności za przewrót wojskowy w 2016 roku jest z zewnątrz bardzo trudna do ocenienia. "My jako obserwatorzy z zewnątrz nie jesteśmy w stanie jednoznacznie rozsądzić, kto był za to odpowiedzialny. Natomiast tureckie społeczeństwo, partia rządząca i opozycja w znacznej większości sprzeciwia się ruchowi Gulena" - podsumowała.
Po udaremnieniu puczu w Turcji doszło do masowych aresztowań i zwolnień z pracy. Serwis Duvar podsumował, że zawieszonych w obowiązkach albo zwolnionych zostało ponad 150 tysięcy pracowników sfery budżetowej. Według AKP celem tych działań było "oczyszczenie aparatu państwowego z 'gulenistów'", jednak - jak podkreślił Duvar - represje dotknęły także Kurdów, przedstawicieli lewicy i związków zawodowych. Krytycy Erdogana utrzymują, że wykorzystał on zamach stanu jako pretekst do rozprawy z przeciwnikami politycznymi.
Natalia Dziurdzińska
grg/