Parlament Europejski w przyjętej w środę w Strasburgu rezolucji opowiedział się za zmianą traktatów unijnych.
Zastępca przewodniczącego sejmowej komisji spraw zagranicznych, poseł Paweł Zalewski (Polska2050-TD) odnosząc się do tej sprawy w rozmowie z PAP podkreślił, że jest to "dokument, który nie ma żadnej mocy prawnej i nikogo nie wiąże".
"To dokument, który jest ważnym wyrazem opinii ważnej instytucji europejskiej, ale nie rozpoczyna on żadnego procesu. Gospodarzem dyskusji o zmianie traktatów jest Rada Europejska, która może otworzyć konferencję międzyrządową" - podkreślił.
Jego zdaniem, "sprawa ta jest rozdęta do granic absurdu przez PiS". "Natomiast tematu nie ma. Droga do jakichkolwiek zmian traktatowych jest bardzo długa" - zaznaczył polityk.
Zwrócił przy tym uwagę, że zmiany traktatów w Polsce przyjmuje się większością konstytucyjną, tj. potrzeba 2/3 głosów, których obecnie nie ma. "Trudno sobie wyobrazić, by ten Sejm przyjął tego typu zmiany traktatowe. Tak więc, poza tym, że mamy wyraz opinii posłów, nie mamy tematu, bo bez Polski te zmiany traktatowe nie będą przyjęte" - stwierdził.
Na uwagę, że zdaniem posła PiS Marcina Przydacza, polski rząd na poziomie Rady Europejskiej powinien przeciwstawić się proponowanym zmianom, ponieważ są one niekorzystne dla Polski, Zalewski zaznaczył, że Rada Europejska jeszcze się tym tematem nie zajęła i wątpliwe jest, by się szybko zajęła.
W ocenie Zalewskiego narracja, jaką PiS buduje wokół tej sprawy, jest błędna. "To wszystko, co oni robią, jest nieuczciwe, dlatego że sprawiają wrażenie, jakby już były podejmowane jakieś decyzje, podczas gdy - po pierwsze - podejmowane nie są. A po drugie, nawet jeżeli ktoś kiedyś będzie chciał jakieś decyzje podejmować, to w Polsce nie ma warunków, aby te decyzje zaakceptować" - dodał.
Wcześniej, przedstawiając na konferencji prasowej w Sejmie stanowisko Polski 2050-Trzeciej Drogi do proponowanych zmian, Zalewski mówił, że jego ugrupowanie nie jest przekonane co do tego, by dzisiejsza sytuacja polityczna - w tym m.in. wojna na Ukrainie, a także problemy wewnętrzne Unii - były dobrym momentem na otwieranie wielkiej debaty nt. zamian traktatowych.
"Jesteśmy przeciwko rezygnacji przez państwa członkowskie z prawa weta, natomiast chcemy toczyć dyskusję i budować polskie stanowisko ws. zmian traktatowych i chcemy, by ta dyskusja weszła na szczebel międzyrządowy wówczas, kiedy to będzie możliwe i sytuacja międzynarodowa zostanie ustabilizowana" - powiedział.
Przyjęte przez PE w środę sprawozdanie ma trafić - zgodnie z zapowiedziami prezydencji hiszpańskiej - 12 grudnia pod obrady Rady ministrów ds. europejskich. Według prezydencji hiszpańskiej, jest wystarczająca większość, żeby przekazać to dalej Radzie Europejskiej, która zwykłą większością głosów może zwołać Konwent. W skład Konwentu wchodzą przedstawiciele państw członkowskich i instytucji unijnych. Jego zadaniem jest praca nad traktatem, który następnie przekazuje Radzie Europejskiej. Przewodniczący Rady Europejskiej zwołuje Konferencję Międzyrządową, po czym uzgodniony Traktat trafia do ratyfikacji przez państwa członkowskie.
Główne zmiany zapisane w dokumencie to rezygnacja z zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE w 65 obszarach i przeniesienie kompetencji z poziomu państw członkowskich na poziom UE, m.in. poprzez utworzenie dwóch nowych kompetencji wyłącznych UE - w zakresie ochrony środowiska oraz bioróżnorodności - oraz znaczne rozszerzenie kompetencji współdzielonych, które obejmowałyby siedem nowych obszarów: politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, ochronę granic, zdrowie publiczne, obronę cywilną, przemysł i edukację. (PAP)
Autor: Daria Kania
gn/