W sobotę wieczorem pocisk rakietowy uderzył w druzyjskie miasteczko Madżdal Szams na anektowanych przez Izrael Wzgórzach Golan. Zginęło 12 dzieci i nastolatków. Był to najbardziej krwawy atak na ludność cywilną Izraela od czasu najazdu Hamasu na ten kraj 7 października 2023 roku. Według władz Izraela i USA rakietę wystrzelił libański Hezbollah, który jednak odrzuca swoją odpowiedzialność za nalot.
Izrael już zapowiedział odwet, podkreślając, że tym razem jego reakcja będzie mocniejsza niż poprzednie. To najpoważniejsza eskalacja konfliktu trwającego od początku wojny w Strefie Gazy, gdy Hezbollah rozpoczął regularne ostrzały Izraela, co spotyka się z odpowiedzią państwa żydowskiego. Rosną obawy o wybuch pełnowymiarowej wojny.
Hezbollah jest w pełni świadomy tego, że jego działania przyczyniają się do eskalacji, ale strategicznie zakłada, że Izrael nie chce teraz angażować się w otwartą wojnę - podkreśliło w swojej analizie Centrum Badań i Edukacji Alma. Ośrodek kierowany przez byłych izraelskich wojskowych specjalizuje się w monitorowaniu działań Hezbollahu i napięć na granicy Izraela z Libanem i Syrią.
"W naszej ocenie Hezbollah znajduje się w sytuacji win-win (w której wygrywa niezależnie od rozwoju sytuacji - PAP). Uważamy, że celem Hezbollahu jest wciągnięcie Izraela w eskalację, która ostatecznie doprowadzi do wojny na pełną skalę, ponieważ to służy jego szerszemu interesowi - wzmocnieniu pozycji w Libanie" - zaznaczył think tank. Jak dodano, nawet jeżeli nie dojdzie do otwartej wojny, Hezbollah będzie nadal korzystał na tej sytuacji, wyczerpując siły izraelskie i zbierając doświadczenie przed kolejną eskalacją, "do której wcześniej czy później dojdzie".
Według krążących od kilku dni opinii "Izrael nie zdecyduje się na otwartą wojnę, lecz spróbuje zaatakować infrastrukturę i personel związany ze zdolnościami militarnymi Hezbollahu" - przekazał Szapira, pytany przez PAP, jak będzie wyglądał odwet Izraela i kiedy nastąpi. Badacz zastrzegł, że jego ośrodek nie koncentruje się na analizowaniu działań strony izraelskiej, więc sam powstrzyma się od spekulacji na ten temat.
Analityk dodał, że dalszy rozwój wydarzeń będzie zależał od wielu czynników, w tym od skali, celów i strat wyrządzonych w spodziewanym uderzeniu odwetowym Izraela, od presji społeczności międzynarodowej na deeskalację, postawy Iranu czy sytuacji politycznej w samym Izraelu.
W ocenie Szapiry, gdyby doszło do otwartej wojny, w konflikt zapewne włączyłyby się niektóre lub wszystkie sprzymierzone z Iranem i działające w regionie organizacje zbrojne: jemeński ruch Huti, szyickie bojówki w Iraku, prorządowe grupy w Syrii. Pytany o możliwość bezpośredniego zaangażowania się Iranu, izraelski analityk ocenił ją jako mało prawdopodobną w pierwszych etapach ewentualnej wojny, dopóki nie będzie poważnego zagrożenia dla Hezbollahu.
Think tank Alma podkreśla w analizach, że Hezbollah od początku liczy się z tym, że w jego atakach ucierpią cywile, tak jak się to stało w sobotę, mimo zapewnień, że jego uderzenia prowadzone są tylko na cele militarne. Należy też zauważyć, że poprzez "szeroko stosowaną taktykę chronienia się za cywilami" Hezbollah naraża też ludność cywilną Libanu - dodał ośrodek.
Hezbollah, co po arabsku oznacza "partia Boga", to szyicka muzułmańska partia polityczna i organizacja zbrojna. Posiada wpływy polityczne w Libanie, stanowi część rządzącej koalicji i jest wspierana przez Iran. Grupa jest uznawana za organizację terrorystyczną m.in. przez USA i Izrael. UE klasyfikuje skrzydło wojskowe Hezbollahu jako grupę terrorystyczną, ale nie jego skrzydło polityczne.
Organizacja deklaruje jako swój cel zniszczenie państwa izraelskiego. Prowadzone od dekad potyczki między Hezbollahem a Izraelem, które w 2006 r. przeobraziły się w otwartą wojnę, są uznawane za zastępczą część konfliktu irańsko-izraelskiego.
Od czasu wojny z 2006 r. Hezbollah, uznawany za największą i najlepiej uzbrojoną niepaństwową armię świata, znacznie zwiększył swoje możliwości militarne i rozbudował arsenał. Grupa dysponuje co najmniej 150 tys. pocisków rakietowych; w większości są to proste konstrukcje o zasięgu kilku kilometrów, ale niektóre mają duże ładunki i zasięg pozwalający na precyzyjne rażenie celów np. w Tel Awiwie - podał ośrodek Alma.
Wskutek prowadzonych od jesieni wzajemnych ostrzałów z obu stron granicy izraelsko-libańskiej ewakuowano kilkadziesiąt tysięcy zagrożonych cywilów. W Libanie zginęło ponad 500 osób, w większości bojowników Hezbollahu, w Izraelu - kilkadziesiąt.
Z Jerozolimy Jerzy Adamiak (PAP)