Przedstawiciel partii Jordi Turull powiedział stacji radiowej RAC1, że nie wie, czy Puigdemont dotarł już do swojego domu w Waterloo. To tam polityk zamieszkał po tym, gdy siedem lat temu wyjechał z kraju po zorganizowaniu nielegalnego katalońskiego referendum niepodległościowego.
Prawnik Puigdemonta Gonzalo Boye potwierdził w piątek w wywiadzie dla RAC1, że jego klient przebywa poza granicami kraju i "dziś lub jutro" wyda oświadczenie.
Puigdemont, lider katalońskiego ruchu niepodległościowego, wziął udział w czwartek rano w wielotysięcznym wiecu swoich zwolenników, który odbył się w pobliżu budynku parlamentu. Były premier Katalonii miał tam - jako wybrany w maju br. poseł do regionalnej izby - wziąć udział w debacie nad wotum zaufania dla rządu Salvadora Illi. Po wystąpieniu dyskretnie wymknął się policji, która miała go aresztować. Hiszpańskie służby bezpieczeństwa zatrzymały w czwartek dwóch funkcjonariuszy policji, oskarżanych o pomoc Puigdemontowi w jego ucieczce z Barcelony.
Sekretarz generalny partii Junts oświadczył także w piątek, że ugrupowanie zdecyduje, czy utrzymać poparcie parlamentarne dla rządu centralnego w Madrycie. Jak zaznaczył Turull, sytuacja w Katalonii "bardzo się zmieniła".
Jako czynniki, które mogą wpłynąć na decyzję wymienił przyjęcie wotum zaufania dla nowego katalońskiego rządu kierowanego przez socjalistę Salvadora Illę, przeciwnego niepodległości tego regionu, oraz problemy z ustawą przyznającą amnestię osobom zaangażowanym w nieudaną próbę secesji w 2017 roku.
Wypowiedź Turulla może oznaczać kryzys polityczny w Hiszpanii, gdyż separatystyczna partia Junts jest niezbędna dla utrzymywania się u władzy trzeciego rządu Pedro Sancheza. To właśnie dzięki głosom siedmiu posłów tego ugrupowania gabinet ten otrzymał 16 listopada 2023 roku wotum zaufania od Kongresu Deputowanych i przejął władzę w Hiszpanii. (PAP)
sma/