Sejmowa komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych z 2020 roku - tzw. wyborów kopertowych - wznowiła prace w środę po godz. 10.00; kontynuuje przesłuchanie Jarosława Gowina.
We wtorek podczas przesłuchania przed komisją śledczą były wicepremier przyznał, że o koncepcji przeprowadzenia wyborów w formie głosowania korespondencyjnego dowiedział się od europosła Adama Bielana (wówczas polityka Porozumienia, obecnie - PiS), "który przedstawił to jako swoją propozycję".
Gowin zeznał, że początkowo ówczesny premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia w jego rządzie Łukasz Szumowski byli krytyczni wobec przeprowadzenia wyborów w formie korespondencyjnej.
"Po rozmowie z (prezesem PiS) Jarosławem Kaczyńskim, premier Morawiecki poinformował mnie, że - jak to się wyraził - 'Jarosław nalega na przeprowadzenie tych wyborów'. Od tej pory Mateusz Morawiecki konsekwentnie działał na rzecz przeprowadzenia wyborów kopertowych" - wskazał Gowin.
Dodał, że "minister Łukasz Szumowski przez parę tygodni wahał się, po paru tygodniach wydał opinie przyzwalające na wybory kopertowe".
Gowin wskazał, że przeprowadzenie tzw. wyborów kopertowych w maju 2020 roku - w jego ocenie - byłoby nielegalne.
"Aby do nich doprowadzić w tak krótkim czasie konieczne było naruszenie całego szeregu ustaw" - ocenił.
Według Gowina prezes PiS Jarosław Kaczyński obawiał się, że przesunięcie wyborów z maja 2020 r. na późniejszy termin zmniejszy szanse wyborcze Andrzeja Dudy. Zdaniem Gowina, Kaczyński spodziewał się, że w sytuacji pandemii i kolejnych lockdownów, nastroje społeczne będą coraz gorsze i będą oznaczały odwrócenie poparcia wyborczego dla Andrzeja Dudy.
Pytany, czy na niego i posłów Porozumienia wywierano naciski, czy był szantażowany lub przekupywany, Gowin odparł, że osobiście nie czuł się szantażowany. Przyznał jednocześnie, że był informowany o działaniach zmierzających do skompromitowania go czy znalezienia na niego "haków", by zmienił swoje stanowisko ws. wyborów kopertowych.
Gowin podkreślał też, że jego celem było zapobieżenie wyborom kopertowym, a nie obalenie rządu. Zwrócił też uwagę, że w przypadku upadku ówczesnego rządu Zjednoczonej Prawicy musiałby powstać rząd "od Grzegorza Brauna po posłów partii Razem", a on sam "nigdy nie podpisałby się" pod takim pomysłem.
"Były naciski, próby znalezienia haków, które dyskredytowałyby moją wiarygodność"
Podczas posiedzenia zasiadająca w komisji Agnieszka Kłopotek (PSL-TD) pytała, czy przed wtorkowym przesłuchaniem wobec Gowina były kierowane pogróżki. Polityk potwierdził. "Tak, moi współpracownicy informują mnie, że od momentu ukazania się informacji o tym, że mam stawić się przed komisją, w mediach społecznościowych jest duży hejt. Podobnie było w 2020 roku, kiedy podałem się do dymisji, czy w 2021 r., kiedy sprzeciwiłem się przyjęciu rozwiązań zwanych Polskim Ładem" - odpowiedział.
Według Gowina "wśród pogróżek są takie, które należałoby określić mianem pogróżek karalnych". "Ale, decydując się na sprzeciw wobec wyborów kopertowych, wiedziałem, jakie będą tego konsekwencje" - zaznaczył.
Dopytywany, czy dostawał pogróżki wobec swojej rodziny, współpracowników odparł, że "wobec członków jego rodziny podejmowano działania, które trudno mu uznać za standardowe".
"Mam przed sobą screen pisma CBA do Krakowskiego Parku Technologicznego z 15 marca 2021 r., już po rozstrzygnięciu sporu o wybory kopertowe, ale w czasie, kiedy (prezes PiS) Jarosław Kaczyński powiedział mi, że: 'chyba nie sądziłem, że puści mi płazem moją postawę wobec wyborów kopertowych'" - powiedział Gowin.
Według niego, w piśmie CBA wystąpiło do Krakowskiego Parku Technologicznego o informację, czy jego syn "był beneficjentem jakichkolwiek programów lub konkursów organizowanych przez KPT". "Odpowiedź była negatywna, mój syn miał pełną świadomość, że - jako mój syn - musi trzymać się z dala od pieniędzy publicznych i nie korzystał ze środków KPT ani innych środków publicznych" - mówił Gowin.
Zasiadający w komisji Przemysław Czarnek (PiS) zwrócił uwagę, że posłowie podczas prac komisji po raz kolejny pytają, czy na Gowina były wywierane naciski, które zagrażałyby jego życiu lub zdrowiu, tymczasem - jak zauważył - były wicepremier mówił we wtorek, że nie było takich nacisków.
Gowin potwierdził w środę, że takich nacisków nie było. "Były naciski, próby znalezienia haków, które dyskredytowałyby moją wiarygodność" - zaznaczył jednocześnie. Wskazywał, że jako minister sprawiedliwości, a później edukacji i nauki "nadzorował wydatkowanie przeszło 150 mld zł", a "w tej sytuacji nie trudno o prowokacje dotyczące wydatkowania". Podkreślił również, że może tylko z wdzięcznością myśleć o współpracownikach w kolejnych resortach, którzy - jak mówił - "bardzo dobrze prowadzili te wszystkie sprawy finansowe i żadnych uchybień w nich nie znaleziono".
Polityk pytany był też po raz kolejny przez Przemysława Czarnka, czy w tamtym czasie nie dostał propozycji otrzymania teki premiera. "Nie przypominam sobie, żeby tego typu propozycje padały w rozmowach w których uczestniczyłem". "Takich spotkań odbyło się mniej więcej 10" - dodał.
Odpowiadając na pytanie innego posła PiS Mariusza Krystiana poinformował, że w "sprawie zablokowania wyborów korespondencyjnych" spotkał się m.in. z przedstawicielami PO, w tym Borysem Budką - obecnie szefem MAP i Małgorzatą Kidawą-Błońską - obecnie marszałek Senatu (w 2020 r. kandydatką KO na prezydenta). Gowin przekazał, że spotkał się również z przedstawicielami PSL, na czele z liderem ludowców Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, z przedstawicielami Lewicy m.in. Krzysztofem Gawkowskim (obecnie wicepremier i szef resortu cyfryzacji) oraz przedstawicielami Konfederacji, na czele z ówczesnym przewodniczącym koła Konfederacji Jakubem Kuleszą. "Dwukrotnie spotkałem się z (ówczesnym) marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim, w jednym z tych spotkań brała udział wicemarszałek Senatu z Lewicy" - powiedział.
Jarosław Gowin: marszałek Witek nie uczestniczyła w spotkaniu dot. przesunięcia terminu wyborów
W spotkaniu, na którym uzgodniłem z prezesem PiS przesunięcie terminu wyborów prezydenckich w 2020 r., nie brała udziału ówczesna marszałek Sejmu; sądzę, że Jarosław Kaczyński wziął na siebie przekonanie Elżbiety Witek - powiedział były wicepremier Jarosław Gowin.
Wieczorem 6 maja 2020 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz wicepremier Jarosław Gowin, który stał wtedy na czele Porozumienia, jednego z koalicjantów PiS, wydali wspólne oświadczenie.
"Po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie" - poinformowali wówczas Kaczyński i Gowin. Ostatecznie, wybory prezydenckie zostały przeprowadzone 28 czerwca 2020 r.
Podczas środowego posiedzenia komisji śledczej ds. wyborów kopertowych, w drugim dniu zeznań Jarosław Gowin był pytany m.in. o spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, poprzedzające wydanie tego oświadczenia.
Gowin wyjaśnił, że do spotkania doszło w gabinecie ówczesnego wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego. Doprecyzował, że w spotkaniu uczestniczyli politycy Porozumienia Jadwiga Emilewicz i Marcin Ociepa.
"Ze strony PiS wydaje się, że był sam Jarosław Kaczyński, natomiast Ryszard Terlecki pełnił rolę gospodarza, ale nie przypominam sobie, by czynnie uczestniczył w rozmowie. Umówiliśmy się na spotkanie przed południem tego dnia z Jarosławem Kaczyńskim, gdy zapoznaliśmy się z publikacją 'Rzeczpospolitej'. Daliśmy sobie kilka godzin czasu na rozmowy z ekspertami, prawnikami i umówiliśmy się, że spotkamy się wieczorem i albo dojdziemy do porozumienia, albo następnego dnia dojdzie do głosowania konfrontacyjnego wobec siebie" - powiedział Gowin.
"Rzeczpospolita" wskazała w artykule z 6 maja 2020 r., że - gdyby wyborów nie udało się przeprowadzić 10 maja - Sąd Najwyższy mógłby wtedy orzec o nieważności wyborów. Dziennik powołał się na art. 129 ust. 3 Konstytucji, stanowiący, że w razie stwierdzenia nieważności wyboru prezydenta przez SN przeprowadza się nowe wybory, tak jak po opróżnieniu tego urzędu.
"5 czy 6 maja było rzeczą oczywistą, że do wyborów (10 maja - PAP) dojść nie może" - mówił przed komisją Gowin.
Pytany, czy w spotkaniu, po którym razem z prezesem PiS wydał oświadczenie, brała udział marszałek Sejmu Elżbieta Witek, odparł, że nie przypomina sobie tego. "Czy konsultowano z marszałek tę decyzję?" - dopytywał Jacek Karnowski (KO).
"Ja nie miałem kontaktu z marszałek Witek. Czy Jarosław Kaczyński konsultował się z nią? Przypuszczam, że tak" - powiedział Gowin.
Pytany przez Karnowskiego, "czy nie wydawało się dziwne, że marszałek Witek - odpowiedzialna za ogłoszenie terminu wyborów - nie brała udziału w spotkaniu na ten temat?", Gowin wyjaśnił, że z reguły spotykał się z prezesem PiS, bez udziału innych polityków tego ugrupowania.
"Trudno powiedzieć, że my (sami z Jarosławem Kaczyńskim - PAP) zdecydowaliśmy o przesunięciu wyborów. Zaproponowaliśmy tylko scenariusz wyjścia z sytuacji, w której 10 maja wybory odbyć się nie mogły. Sądzę, że Jarosław Kaczyński wziął na siebie przekonanie do tego scenariusza marszałek Witek" - dodał Gowin.
10 maja 2020 r. Państwowa Komisja Wyborcza stwierdziła w wydanej uchwale, że w wyborach prezydenta zarządzonych na 10 maja 2020 r. nie było możliwości głosowania na kandydatów.
"W takim przypadku, jak stanowi Kodeks wyborczy, marszałek Sejmu ponownie zarządza wybory nie później niż w 14. dniu od dnia ogłoszenia uchwały Państwowej Komisji Wyborczej w Dzienniku Ustaw" - podała wówczas PKW w uchwale.
3 czerwca 2020 r. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła zarządzenie wyborów prezydenckich na niedzielę 28 czerwca. Wskazała wówczas, że ewentualna druga tura wyborów odbędzie się po dwóch tygodniach, 12 lipca 2020 roku.
Konstytucja RP mówi o tym, że wybory prezydenckie zarządza Marszałek Sejmu.
Gowin: miałem poczucie, że podlegam silnej presji, by zmienić stanowisko
Wczoraj były wicepremier w rządzie PiS podczas przesłuchania mówił m.in., że był informowany o działaniach zmierzających do skompromitowania go czy znalezienia na niego "haków", by zmienił swoje stanowisko ws. tzw. wyborów kopertowych. Według Gowina, ówczesny minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro powiedział mu, że: naciskano, by użył przeciwko niemu prokuratury, ale odmówił.
W środę Gowin został proszony o doprecyzowanie swoich zeznań m.in. dotyczących rozmów z byłym szefem MS. "Nie dopytywałem ministra Ziobry, kto go naciskał" - powiedział Gowin.
Zdaniem Gowina "z całą pewnością tą osobą nie mógł być Mateusz Morawiecki (ówczesny premier - PAP), bo relacje między tymi politykami miały taki charakter, że jakiekolwiek próby nawet delikatnej perswazji ze strony premiera Morawieckiego byłyby przeciwskuteczne".
Przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO) dopytywał, czy osobą, która naciskała na ministra Ziobrę, mógł być prezes PiS. "Moje domniemanie było takie, że to był Jarosław Kaczyński" - odpowiedział Gowin.
Gowinem zainteresowało się CBA
Według Gowina sprawdzano firmę jego syna w Krakowskim Parku Technologicznym. Jak mówił, był też informowany, że CBA sprawdza wszystkie kontrakty zawarte w ramach NCBiR, szukając nieprawidłowości czy powiązań między nim a beneficjentami.
"Na pewno miałem poczucie, że podlegam silnej presji, by zmienić swoje stanowisko (ws. tzw. wyborów kopertowych - PAP)" - powiedział były wicepremier. Poproszony o ocenę, czy - według niego - był to szantaż, wskazał, że to zależy od sformułowań. "W rozmowach z Jarosławem Kaczyńskim to była presja, a w informacjach o CBA odbierałem to w kategoriach szantażu" - powiedział.
Podczas komisji padło też pytanie, "dlaczego ówczesny premier Mateusz Morawiecki wydał decyzję polecającą Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych przygotowania do przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych, nie mając wtedy podstawy prawnej".
"Premier powoływał się na wyższą konieczność i obowiązek podjęcia wszelkich działań umożliwiających przeprowadzenie wyborów 10 maja (2020 roku - PAP). W mojej ocenie rzeczywiście zrobił to bez podstaw prawnych" - powiedział Gowin. Dodał również, że przestrzegał Morawieckiego, że "tego typu działania mogą spowodować kiedyś konsekwencje karne dla niego".
Gowin podkreślił że - zgodnie z jego informacjami - zarówno ówczesny szef MAP Jacek Sasin, jak i ówczesny szef MSWiA Mariusz Kamiński przekonywali prezesa PiS, że przeprowadzenie wyborów 10 maja 2020 r. jest możliwe.
Komisja śledcza ds. wyborów kopertowych
Zadaniem komisji śledczej do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego - tzw. wyborów kopertowych - ma być przede wszystkim "zbadanie i ocena legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego przez organy administracji rządowej, w szczególności działań podjętych przez członków Rady Ministrów, w tym Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego oraz Wiceprezesa Rady Ministrów, Ministra Aktywów Państwowych Jacka Sasina, i podległych im funkcjonariuszy publicznych".(PAP)
kw/ mmi/ jc/