Lasconi zwróciła się do diaspory, która w I turze wyborów prezydenckich zagłosowała w przeważającej mierze na kandydata radykalnej prawicy, a w wyborach parlamentarnych – na partie o podobnym profilu.
"Wiem, że wasz głos jest przeciwko systemowi i to jest normalne, że występujecie przeciwko tym, z powodu których wyjechaliście z kraju. Ale to ja jestem jedyną kandydatką antysystemową" – przekonywała Lasconi.
"To ja byłam przeciwko systemowi, gdy startowałam po raz pierwszy w 2020 r. To przeciwko mnie skierowane było fałszywe ponowne liczenie głosów” – mówiła, zapewniając, że to właśnie ona chce "zmienić los tego kraju".
"Rumunia jest w punkcie zwrotnym i jest gotowa na zmianę, ale pytanie brzmi, czy zmieni się na lepsze, czy na gorsze. Czy wybierzemy dobrobyt w UE, czy biedę kraju z zamkniętymi granicami; pokój gwarantowany przez NATO, czy realne niebezpieczeństwo wciągnięcia w wojnę przez Rosję" – ostrzegała.
Zwracając się do przedsiębiorców, Lasconi przypomniała czasy izolacji od Europy przed 1989 r., kiedy Rumunią rządził dyktator Nicolae Ceaușescu i "zależała tylko od Rosji".
"Totalitaryzm, ku któremu zmierzamy, jest bardzo niebezpieczny, ale ja wam ufam. Ufam, że przyjdziecie i zagłosujecie, aby Rumunia nie zeszła ze swojej europejskiej drogi" – mówiła, zapewniając, że pod jej rządami Rumunia będzie "rozwiniętym krajem, w którym mały i średni biznes będzie podstawą gospodarki".
W II turze wyborów 8 grudnia zmierzą się przedstawiciel radykalnej prawicy Calin Georgescu i liderka centroprawicowej partii USR (Związek Ocalenia Rumunii) prozachodnia Elena Lasconi.
Jak zwrócił uwagę w powyborczej analizie Piotr Oleksy z Instytutu Europy Środkowej, "Calin Georgescu odwołuje się do skrajnego izolacjonizmu, sprzeciwiając się uzależnieniu Rumunii od importu i przekonując, że państwo to jest w stanie funkcjonować z powodzeniem dzięki ograniczeniu relacji gospodarczych ze światem zewnętrznym".
just/ bst/ grg/